piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 19


Tego samego dnia.
  
     Przysłuchiwając się nagraniu, czułam jak z każdą sekundą narasta we mnie gniew, zdenerwowanie i osłupienie. Każde zdanie wypowiedziane w tym nagraniu, przez Olka i Oliwię, było dla mnie szokiem. Szokiem tak głębokim, jakim nigdy nie byłam w stanie sobie wyobrazić. Wszystkie słowa wypowiedziane przez tych dwoje bliskich mi ludzi, były jak cios prosto w serce! Próbowałam coś zrobić, powiedzieć ale żadne słowo nie było w stanie przejść mi przez gardło. Zamiast tego, tylko obdarzyłam Olka, najbardziej nienawistnym spojrzeniem na jaki było mnie stać. Po czym niemal natychmiast, wybiegłam z jego pokoju. Zdążyłam tylko jeszcze zauważyć malujący się na jego twarzy cwaniacki uśmieszek z satysfakcji. Nie obchodziło mnie jednak to, obchodziło mnie tylko nagranie i Oliwka. Bez dłuższego zastanowienia, włożyłam trampki na nogi i wybiegłam z domu, zatrzaskując głośno za sobą drzwi. 
      Dom Oliwii Radzimskiej znajdywał się, raptem dwie ulice dalej od mojego, więc zanim się obejrzałam, stałam już przed jej domem. Postanowiłam, że nie będę się zastanawiać nad tym co jej powiem. Powiem jej to, co powinna byłam jej powiedzieć w tej sytuacji i się stąd zmywam. Stojąc przed jej drzwiami i naciskając guzik, miałam nadzieję, że jej rodzice byli jeszcze w pracy. Po kilku sekundach, usłyszałam nadchodzące kroki i otwierające się drzwi, w których ujrzałam Oliwię uśmiechniętą od ucha do ucha, jednak kiedy mnie zobaczyła, uśmiech momentalnie znikł z jej twarzy.
- Amelia? - zapytała zdziwiona.
Od razu zauważyłam, że nie powiedziała do mnie ''Ami'', tak jak zawsze mówiła. Dziwnie się poczułam, słysząc z jej ust swoje pełne imię, ale starałam się to ukryć. Nerwowo rozejrzałam się, co się dzieje w środku, unikając jej wzroku.
- Są rodzice? - wycedziłam 
- Jeszcze nie - odpowiedziała, po czym zamyśliła się na chwile, ale czując na sobie mój wzrok, oderwała się z zamyślenia i otworzyła mi szerzej drzwi - Wejdź...
- Super - powiedziałam sama do siebie i pokierowałam się prosto do kuchni, z czystego przyzwyczajenia kiedy wcześniej ją odwiedzałam. Postanowiłam, że lepiej będzie kiedy będę stać. Lepiej będzie mi wyrazić uczucia i emocje, jakie mną ciążyły od kąt tutaj przyszłam. Odwracając się w kierunku swojej towarzyszki, ze zdumieniem zauważyłam, że stoi ode mnie dalej, niż sądziłam, co tylko dodatkowo mnie zirytowało, więc postanowiłam działać.
- Nie wyglądasz wcale na taką chorą jak mówiłaś! - powiedziałam uśmiechając się do niej ironicznie.
Dziewczyna, tak jak sądziłam, totalnie nie spodziewała, że wspomnę coś o tej jej ''chorobie'', dlatego szybko wyprostowała się i powiedziała starając się przybrać normalny ton:
- Przeszło mi... - rzekła odchrząkając, po czym zmieniła temat - O co ci chodzi? 
- Ach tak, bo ty nie wiesz? To zaraz ci powiem! - przerwałam, aby nabrać powietrza do płuc i wypuszczając je krzyknęłam: - Wiem o wszystkim!
- Ale niby o czym? 
- Błagam cię... jesteś o wiele głupsza niż myślałam! - krzyczałam, po czym spuściłam wzrok w dół i dokończyłam smutniejszym tonem - Wiem o wszystkim, Olek pokazał mi nagranie.
Przez kilkanaście sekund w pomieszczeniu trwała taka niezręczna cisza, że musiałam podnieść wzrok i spojrzeć na ''przyjaciółkę'', która dopiero po chwili się odezwała:
- Nie sądziłam, że to się wyda - powiedziała jakby sama do siebie, a po chwili spojrzała na mnie przepraszająco i podeszła bliżej - Ami, ja tego nie chciałam, ja naprawdę tobie i Adrianowi dobrze życzyłam, przecież wiesz! 
- Mimo to uległaś szantażowi mojego brata i zrobiłaś to! Jak mogłaś?! 
- Nie wiem co mną wtedy kierowało, naprawdę. Nie mam usprawiedliwienia za to co się stało. Myślałam, że Olek...
- Co myślałaś? Błagam cię, nie znasz mojego brata? Nie wiesz, że on chciał tylko się zemścić?! Co myślałaś, że on chce się z tobą zaprzyjaźnić? Dziewczyno, obudź się! Wiesz co ty narobiłaś? Zniszczyłaś wszystko! 
Od mojego krzyku, aż zabolały mnie uszy. Ale to nic w porównaniu z tym co czułam w środku. Czułam się zdradzona przez wszystkich dookoła! 
- Ami, to nie tylko moja wina, zrozum! To wszystko Olek wymyślił, tak? Ja tego nie chciałam, ale on mnie szantażował... myślałam, że jeśli to zrobię, będę mieć spokój, a ty o niczym się nie dowiesz! Uwierz, bałam się go. Olek przecież jest zdolny do wszystkiego.
- To tylko i wyłącznie twoja wina! Myślałaś, że to zrobisz i nadal będziemy się przyjaźniły jakby nigdy nic, tak? Mogłaś zrobić cokolwiek, nie wiem... To ty wszystko schrzaniłaś, Olek też, ale to po części tylko i wyłącznie twoja wina! - przerwałam na moment, aby móc otrzeć łzy, które spływały mi na twarz - To przez ciebie być może moja miłość się już rozpieprzyła, razem z nią i ta nasza wieloletnia przyjaźń... Wszystko zepsułaś, Oliwia! - powiedziałam, tym razem już cichszym tonem, pozwalając na to, aby łzy bezwładnie spłynęły na moją rozgrzaną twarz.
- Wszystko da się jeszcze naprawić! Nasza przyjaźń, Adrian... tylko daj mi szansę! - powiedziała Oliwia, patrząc z nadzieją prosto w moje oczy.
- Nie, już nic nie da się uratować! Już nigdy nie będę potrafiła ci zaufać! Zawiodłam się na tobie, Oliwia! To wy oboje działaliście perfidnie i z premedytacją, do tego aby spierdolić moje życie! Brawo, udało wam się... - powiedziałam, po czym przerwałam, aby kolejny raz wytrzeć nos i twarz, którą zapewne już miałam całą czerwoną od łez. Nic w tej chwili nie pragnęłam bardziej, aby móc spokojnie i w samotności sobie popłakać.
- Weź nawet tak nie mów...
Nie zważając na słowa ''przyjaciółki'', ciągnęłam dalej:
- Jesteś naiwna i głupia jak dziecko! I po tym co zrobiłaś, nie chcę mieć już z tobą nic do czynienia! Nigdy... - powiedziałam i wybiegłam z domu Oliwii, jakby ktoś mnie gonił.
To był dla mnie definitywny koniec przyjaźni.

 

 ____________________________________________________

Przepraszam, że dopiero teraz dodaje ten rozdział,
ale to wszystko przez te moje lenistwo, święta..
a nie chciałam pisać byle czego.
Co o nim sądzicie?
 

czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 18


     Siedząc samotnie na ławce, w pobliskim parku, nieopodal szkoły, obracałam nerwowo telefon, czekając na wiadomość od Adriana. Na żadnej z dzisiejszych lekcji, nie byłam w stanie się skupić. Ciągle zadręczałam się myślami i zadawałam sobie w kółko te samo pytanie: ''Czy napisałam mu coś nie tak?''. Przeglądając już dzisiaj po raz setny wszystkie ostatnie wiadomości do Niego, miałam mętlik w głowie. ''A może zbytnio mu się narzucałam? Może po prostu nie ma czasu odpisać? A może...''. Zastanawiając się głęboko nad tym, nagle przypomniałam sobie, że jeszcze niedawno była podobna sytuacja, że nie pisał, a potem okazało się, że miał problemy rodzinne. Nie minęły dwie sekundy, a doszło do mnie, że zwyczajnie panikowałam. A być może zupełnie niepotrzebnie. Adrian na pewno się odezwie, musi...
     Siedząc tak bezczynnie, zdałam sobie sprawę, że to właśnie przez te moje zamartwiania, zawalam szkołę. Ale tak naprawdę, miałam to serio gdzieś! Miałam dość tego ciągłego systematycznego uczenia się i chodzenia na lekcje. A to, że zerwałam się z ostatniej lekcji to nic takiego, prawda? Należą też mi się jakieś wagary od czasu do czasu. Co prawda, bardzo rzadko na wagary chodziłam, ale to dlatego, że z nikim innym się nie zadawałam poza Oliwią i Michałem, a oni nie wagarują. Założyłabym się, że gdyby nie Oliwka, Michał z pewnością wagarowałby z kumplami. Ja pewnie tak samo, ale ja od zawsze przyjaźnię się z Oliwią. Czasem jednak, mam dosyć tego wszystkiego. Do tej pory, żyłam tylko dla Michała, Oliwki i nauki. A od kiedy zakochałam się w Adrianie, żyłam tylko dla niego. Co prawda, nadal ważni byli dla mnie moi przyjaciele, jednak dla mnie liczył się tylko On. Nauka również, przestała być moim głównym celem. Bo co to za sens uczyć się, kiedy On nie odpisuje? 
     Dopiero w tej chwili zorientowałam się, że od jakiegoś czasu bezustannie wpatrywałam się w pewien punkt. A dokładnie, był nim listek, leżący blisko mnie, wśród dookoła innych różnokolorowych liści. Od czasu kiedy spadł z drzewa, przyciągnął moją uwagę. Był inny niż te wszystkie liście. Miał w sobie najróżniejsze kolory. Znacznie wyróżniał się wśród innych. Dokładnie tak jak Adrian. Był zupełnie innym chłopakiem, niż ci wszyscy. Miał w sobie to coś... 
Odwracając wzrok od tego liścia, rozejrzałam się dookoła i nagle... napotkałam wzrok pewnego znajomego chłopaka, który mi się przyglądał nie wiadomo od jakiego czasu. Zmieszana, szybko odwróciłam wzrok, wstałam i pokierowałam się w kierunku domu. Zerkając na godzinę w komórce, stwierdziłam, że przesiedziałam w parku dostatecznie długo i czas aby już wracać do domu. 
Postanowiłam jeszcze w drodze zadzwonić do Oliwii, ponieważ z niewiadomych powodów dzisiaj nie pojawiła się w szkole.
- Hej, Oliwka - zawołałam, gdy tylko odebrała, jednak ta się nic nie odezwała, więc zapytałam - Czemu cię dzisiaj nie było?
- Źle się czuję - powiedziała dziwnym głosem
- Trzeba było gadać, a bym cię odwiedziła! Wiesz, teraz to już się kieruję do domu bo muszę zrobić jakiś obiad sobie. Olek mi przecież nie zrobi! - rzekłam i zaczęłam się śmiać, jednak Oliwia nadal nie odpowiadała, co mnie trochę zdziwiło i zapytałam:
- Zadzwoniłam nie w porę? Nie wiem... wszystko okej?
- Tak, tak...
- Wiesz, przy tobie jednak nie umiem udawać, że wszystko jest w porządku. Cholera, nie jest! Adrian nie odpisuje od wczoraj, czaisz? Wysłałam do niego z tysiąc esów...
- Tysiąc? - zapytała z przerażeniem w głosie, który trochę mnie zdziwił.
- No nie, ale... nie wiem co robić, Oliwka! Jaki może być tego powód? Przecież wszystko było dobrze i...
- Sorki, ale naprawdę słabo się czuję... przepraszam, cześć.
- Cześć - odpowiedziałam po kilku sekundach, jednak raczej już tego nie usłyszała, ponieważ było słychać sygnał zakończonego połączenia.
Po rozmowie z przyjaciółką, poczułam się trochę zlekceważona, jednak pomyślałam, że skoro źle się czuje, powinnam dać jej spokój. Cóż, nie pozostało mi innego wyboru, niż tylko czekać. Bo wiedziałam, że sama i tak niewiele zdziałam w tej sprawie. 
     Zanim się obejrzałam, dotarłam do domu. Gdy tylko otworzyłam drzwi wyjściowe, zauważyłam, że Olek siedział na schodach, patrząc na mnie tym swoim cwaniackim uśmieszkiem. Zaskoczyła mnie ta sytuacja tym bardziej, że wyglądało to tak jakby na mnie czekał. To było podejrzane!
- Czego chcesz?
- Chcę ci coś pokazać! - powiedział wesołym tonem
- Kolejna twoja zemsta? Kolejny żarcik? Wiesz, co jakoś nie mam na to ochoty! 
- Ale to ważne i chodzi o Oliwię.
- Oliwię? - zapytałam zaskoczona
- Sama zobaczysz.
Niewiele myśląc podreptałam za Olkiem po schodach, do jego pokoju. Niepewnie usiadłam na jego łóżku i zaczęłam się zastanawiać, czego on szuka w tej szufladzie. Po kilku sekundach, znalazł to czego szukał, a było tą rzeczą małe urządzenie, które wyglądało jak dyktafon.
- Posłuchaj! - powiedział
Z bijącym sercem, zaczęłam się przysłuchiwać nagraniu, jednak to co tam usłyszałam, totalnie zwaliło mnie z nóg.






_________________________________________________

Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam.
To wszystko przez brak weny.
A rozdział jak widać pisany na siłę i nie wyszedł za dobrze ;c 
Przed świętami postaram się jeszcze coś dodać, z zamian
za to, ze tak długo nic nie pisałam ;D
Wybaczcie mi za ten rozdział. 


wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 17


Z perspektywy Oliwii.

     Rysując w zeszycie różne dziwne kształty, co jakiś czas zerkałam na otwartą książkę z historii. Dzisiejszy wieczór specjalnie zaplanowałam sobie tak, aby się poduczyć do jutrzejszego sprawdzianu. Jednak przychodziło mi to z wielkim trudem. Byłam wściekła, ponieważ przez tą głupią naukę musiałam zrezygnować z dzisiejszych planów z Michałem. Jednak z drugiej strony wiedziałam, że muszę się uczyć, aby zdać maturę i dostać się potem na moje wymarzone studia. Sięgając niechętnie po książkę, nagle moja komórka zaczęła wibrować. Zaciekawiona, spojrzałam na wyświetlacz lecz, kiedy zobaczyłam, że dzwoni do mnie ''Olek Kamiński'' myślałam, że zaraz zejdę na zawał. 
Przez kilka sekund, zastanawiałam się skąd mam jego numer. Jednak przypomniałam sobie, że w 6 klasie, zanim poznałam Michała, próbował się ze mną umówić i któregoś dnia dla świętego spokoju dałam mu swój numer. Jednak nigdy się z nim nie umówiłam, ponieważ doskonale wiedziałam jaki on jest. I tym bardziej nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego Amelii wiedząc, że oni się wzajemnie nie lubią. Kiedy dałam kosza Olkowi, ten zaczął do mnie wydzwaniać, więc od tamtego czasu zostawiłam sobie jego numer na wszelki wypadek. Dlatego zdziwiłam się, kiedy zaczął do mnie teraz nagle wydzwaniać. Przez moment wahałam się czy odebrać. Ponieważ wiedziałam, że Olek jest zdolny do różnych rzeczy. Jednak w ostatniej chwili postanowiłam, że odbiorę.
- Słucham?!
- Siema Oliwka, poznajesz mnie? - zapytał podejrzanie wesołym tonem.
- Niestety tak - rzuciłam chłodno - Czego chcesz?
- Ej, wyluzuj! Ja chcę się tylko spotkać...
Przez moment nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Zastanawiałam się czy znowu chodzi mu o randkę, czy o coś innego. W sumie wiedziałam, że po Olku można się wszystkiego spodziewać.
- Niby w jakim celu? - spytałam oschle
- A w takim, że chcę się spotkać i pogadać - nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, a on dodał - Chodzi o Ami! Widzimy się za 15 minut w parku. Ahaa! I lepiej by było dla ciebie, żebyś jej nie mówiła o tym spotkaniu. Nara! 
Chciałam się jakoś z tego wykręcić, jednak kiedy próbowałam coś powiedzieć, było już słychać sygnał zakończonego połączenia. Nie pozostało mi innego wyboru, niż tylko udać się na to spotkanie. Tym bardziej, jeśli tu chodzi o moją przyjaciółkę. 
Zakładając trampki na nogi, rozmyślałam o Olku. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi z tym spotkaniem, ale manipulować ludźmi to chłopak potrafi! Kiedy rozmawiałam z nim, chwilę temu przez telefon, z początku był taki miły, a potem nagle przybrał inny ton głosu. Szczerze, bałam się! Cholernie bałam się iść na te spotkanie, lecz nie pozostało mi innego wyjścia.

Z perspektywy Olka.

     Wyciągając z torby dyktafon, rozejrzałem się dokładnie wokół siebie, czy czasem nikt nie nadchodzi. Kiedy upewniłem się, że nikogo nie ma, zacząłem przyglądać się uważnie małemu urządzeniu. Ponieważ samochody raczej tędy nie jeżdżą, nagle z oddali usłyszałem jakiś kroki. Kiedy z naprzeciwka ujrzałem jakąś postać, idącą w moim kierunku, szybko schowałem urządzenie do kieszeni kurtki i włączyłem przycisk, który miał nagrywać rozmowę. Kiedy w końcu postać zbliżała się w moim kierunku, rozpoznałem po długich, blond włosach, że to Oliwka. W chwili kiedy stanęła obok mnie, twarzą w twarz, rzuciła niezbyt sympatycznym tonem:

- Po co mnie tu ściągnąłeś? 
- Chodzi o twoją przyjaciółeczkę, Amelię - powiedziałem i uśmiechnąłem się łobuzersko.
Miałem w głowie, już od kilku godzin, bardzo chytry i podstępny plan i doskonale wiedziałem, że tak naiwna osoba jak Oliwia, szybko się na niego nabierze.
- Olek, o co ci chodzi? Wątpię, żeby o twoją siostrę...
- Mylisz się! Mam do ciebie taką malutką, malusieńką prośbę. 
- Jaką znowu? - zapytała ze zdziwieniem
- Napisz do tego jej Adriana, pod anonimowym adresem, co Ami o nim rozpowiada.
Z rozbawieniem obserwowałem reakcję Oliwki. Przez chwilę, myślałem, że ze śmiechu nie wytrzymam.
- Co takiego? - wykrzyczała - I po co miałabym coś takiego robić? Ale z ciebie sukinsyn! 
- Chwila, a kto powiedział, że za darmo?! Sporo ci zapłacę! - powiedziałem i uśmiechnąłem się szeroko.
- Nie zrobię czegoś takiego swojej najlepszej przyjaciółce! 
- Ale kasa by się przydała, co? - zapytałem
- Weź przestań! W ogóle to ja spadam, cze...
- Chwileczkę! - powiedziałem i zanim Oliwka, zdążyła się odwrócić, chwyciłem ją mocno za nadgarstek, tak aby nie miała sił uciekać i dodałem: - Puki co proszę grzecznie, bo potem może już nie być, tak przyjemnie. 
- Przemyślę to... Puszczaj mnie!
- Przemyślisz to tutaj i w tej chwili! A jeśli nie... - nie dokończyłem, ponieważ Oliwia mi przerwała.
- Okej, zrobię to. Zapłacisz mi, i co? 
- Grzeczna dziewczynka - powiedziałem i pogłaskałem ją po głowie, jednak nadal nie puściłem.
- I co niby miałabym mu tam napisać?
- Coś takiego, żeby odwrócił się od Amelii! I koniec tej całej big love - dodałem i wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- W takim razie ja się nie zgadzam.
Po tych słowach tylko wzruszyłem ramionami i nie pozostawiając mi innego wyboru, wyciągnąłem z kieszeni swój dyktafon i pokazałem go Oliwce.
- Już za późno! Tutaj cała nasza rozmowa jest nagrana... i jakby nie było, zgodziłaś się już.
- Fajnie sobie to wymyśliłeś! - powiedziała i obrzuciła mnie najbardziej lodowatym spojrzeniem, na jaki było ją stać. 
- Wiem, jestem genialny! - powiedziałem i uśmiechnąłem się zawadiacko, a potem dodałem: - To jak? Będziesz grzeczna?
- A jeśli się zgodzę, pokażesz wszystko Ami?
- No jasne, że nie! Nikt się nie dowie, a wy dalej będziecie jak te... papużki-nierozłączki - powiedziałem i kolejny raz się roześmiałem się.
Jak można być aż tak naiwnym?
 




_________________________________________________________

Wiem, że na pewno nie spodziewaliście się czegoś takiego po Oliwii,
a tym bardziej po Olku, że jest zdolny do takich rzeczy.
Tak czy inaczej, jego zemsta na pewno poważnie odbije się 
na dotychczasowym życiu Amelii.
Komentujcie! ;)




czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 16


Z perspektywy Olka.

     Korespondując wesoło z Alą, przez gadu-gadu, które miałem w komórce, wciąż zastanawiałem się w jaki sposób odegrać się Amelii, za tą ostatnią akcję. Cały czas miałem przez oczami, jak te piękne dziewczyny, śmiały się widząc mnie zupełnie nagiego przed domem. Od tamtej chwili obiecałem sobie, że zemszczę się na siostrze w taki sposób, że popamięta mnie na długo. Obojętne mi to było, czy w jakiś brutalny sposób, czy też nie. Wiedziałem doskonale, że więcej taka okazja, się może prędko nie nadarzyć. Matki nie ma, więc teraz mam pole do popisu! Udowodnię smarkuli, że ze mną lepiej nie zadzierać! 
Zastanawiając się głęboko nad tą sprawą, próbowałem wymyślić, jakiś chytry i zawistny plan, jednak każdy mój pomysł, okazał się porażką. Nagle, usłyszałem jakieś odgłosy, dochodzące z dołu. Zdziwiłem się, ponieważ, byłem pewny, że sam jestem w domu. Chwilę potem, usłyszałem jakiś dziwny odgłos na schodach... tak jakby się ktoś potknął, a za chwilę znowu śmiechy. Oczywiście poznałem po głosie, że jeden z tych śmiechów należał do Ami. Wszędzie mógłbym rozpoznać ten głośny, dziecinny rechot! 
Chwilę potem, usłyszałem, jak głosy oddalają się do pokoju Ami. Bez zastanowienia, odpisałem krótko, Ali: ''Kochanie, muszę spadać. Mam coś do załatwienia. Papa :*'', po czym rzuciłem komórkę, na łóżko i wolno podreptałem w kierunku korytarza. Zauważyłem, że drzwi do pokoju siostry, były uchylone, co mnie bardzo ucieszyło. Wiedziałem, że nie będę miał przeszkód, abym mógł spokojnie podsłuchiwać.
- Dobra koniec tych żartów, opowiadaj jak było! - rozkazała Oliwia.
- Co ja mam ci powiedzieć, Oliwia?! Jak już się zapewne domyślasz, było wspaniale! 
Po tych słowach, starałem się, dojrzeć przez tą malutką szparkę w drzwiach, twarze dziewczyn. Zdążyłem zauważyć, tylko uśmiechniętą twarz Ami... po czym wszystko schowałem głowę, za ścianą, ponieważ Oliwia, miała zamiar spojrzeć w tę stronę. Na szczęście nie zauważyła mnie! Więc, spokojnie podsłuchiwałem dalej.
- Ale więcej szczegółów, dziewczyno!
- No więc... byłyśmy w takim wspaniałym miejscu, które jest za szkołą! Nigdy wcześniej nie miałam, o tym miejscu pojęcia... Oli, ja dawno nie byłam tak szczęśliwa [...] Nigdy nikogo tak nie pokochałam jak Jego!
- Adrian jest niesamowity! Nie dość, że jest przepiękny to jeszcze ma taki zajebisty charakter. Jeszcze nikogo nie spotkałam, aż tak fajnego! - dodała Ami.
Słowa mojej siostry, zbytnio mnie nie zainteresowały. Byłem tylko nieco zdziwiony, ponieważ, nigdy bym nie uwierzył, że jakiś chłopak, umówił by się z kimś takim jak ona! Jednak i tak byłem zadowolony, że wpadłem na jakiś trop.
- Bardzo się cieszę, Ami! Ty też masz prawo do szczęścia, jak każdy! I cieszę się, znalazłaś te szczęście - powiedziała Oliwia.
- Ja też. Wiesz, była taka akcja, że kiedy wchodziliśmy po tych schodach, o mało a też bym się przewróciła... na szczęście Adrian, mnie przytrzymał [...]
Nie słuchając już gadaniny Ami, nagle wpadł mi do głowy diabelski plan. Byłem przekonany, że to będzie najlepsza zemsta, jakiej świat nie widział. Ami, pożałuje wszystkiego, co dotychczas się działo pomiędzy nami! Teraz, kiedy miałem już mój plan w głowie, wiedziałem jak zniszczyć życie siostrze...








___________________________________________________

Kolejny rozdział gotowy!
Przepraszam, ostatnio miałam ciężki czas
i nie mogłam zbytnio skupić się na opowiadaniu.
Jednak to już minęło, na szczęście. :)
Ciekawi co będzie dalej?
Komentujcie.

 

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 15


Tego samego dnia.

     Wpatrzona bezmyślnie w ekran telewizora, na którym nawet nie wiedziałam jaki leciał film, starałam się dokładnie zinterpretować zachowanie Adriana. Mimo wszystko, byłam zadowolona z przebiegu naszej pierwszej randki. Nie miałam pojęcia, że wszystko się tak dobrze skończy, a nawet bardzo dobrze.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, który sprawił, że przerwał wszystkie moje rozmyślania. Zdziwiona tym, kto może być, wyłączyłam telewizor i udałam się do przedpokoju, aby otworzyć drzwi.
- Oliwia? - zapytałam zdziwiona, gdy zobaczyłam przed swoimi oczami, uśmiechniętą od ucha do ucha przyjaciółkę.
- A co nie poznajesz już mnie? - spytała rozbawiona - Przyszłam, no wiesz... dowiedzieć się jak było. Wpuścisz mnie?
- Jasne, wejdź - powiedziałam, otwierając szerzej drzwi - Szczerze mówiąc, ja jestem trochę zmęczona. Ale w sumie dobrze, że przyszłaś... chciałam z kimś pogadać.
- Od tego tu jestem, Ami! Po twoich oczach, już widzę, że było wspaniale. Nie mylę się, prawda? - zapytała, przyglądając mi się uważnie.
- Chodź, do góry, do mojego pokoju. - powiedziałam, wskazując na schody.
- Prawda? - zapytała, nie dając za wygraną.
- Prawda - odpowiedziałam, dla świętego spokoju i wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. Z nadmiaru szczęścia i śmiechu, Oliwia, poślizgnęła się na schodach, po czym zjechała na tyłku, aż na sam dół, sprawiając, przy tym, że wybuchnęłam jeszcze głośniejszym śmiechem.
- Nic ci nie jest? - zapytałam, z trudnością powstrzymując śmiech.
- Aua, pomóż mi wstać! - rozkazała, a po chwili znowu wybuchnęła głośnych śmiechem.
Posłusznie zeszłam kilka schodków na dół i podałam rękę przyjaciółce.
- Oli, mam do ciebie takie pytanko... czy ty coś może piłaś, brałaś? 
- Haha nie!
- I czy tak trudno było tu dojść, co? Teraz nie pomyl drzwi do mojego pokoju, wariatko! Pierwsze po lewo..
- Jakbym nie wiedziała, wiesz?! Nie traktuj mnie jak dziecko, okej? 
- Ale sama się tak zachowujesz!
Oliwia zrobiła minę, nieco urażonej, ale wiedziałam, że on tylko udawała. Kiedy znalazłyśmy się w moim pokoju, usiadłyśmy na kanapie.
- Dobra koniec tych żartów, opowiadaj jak było!
- Co ja mam ci powiedzieć, Oliwia?! Jak już się zapewne domyślasz, było wspaniale! 
- Ale więcej szczegółów, dziewczyno! - powiedziała niecierpliwiąc się, przyjaciółka.
- No więc... byłyśmy w takim wspaniałym miejscu, które jest za szkołą! Nigdy wcześniej nie miałam, o tym miejscu pojęcia... Oli, ja dawno nie byłam tak szczęśliwa! - stwierdziłam, po czym spojrzałam prosto w oczy przyjaciółki - Nigdy nikogo tak nie pokochałam jak Jego!
Oliwia uśmiechnęła się do mnie, po czym mnie przytuliła.
- Adrian jest niesamowity! Nie dość, że jest przepiękny to jeszcze ma taki zajebisty charakter. Jeszcze nikogo nie spotkałam, aż tak fajnego!
- Bardzo się cieszę, Ami! Ty też masz prawo do szczęścia, jak każdy! I cieszę się, znalazłaś te szczęście.
- Ja też. Wiesz, była taka akcja, że kiedy wchodziliśmy po tych schodach, o mało a też bym się przewróciła... na szczęście Adrian, mnie przytrzymał...
- No, opowiadaj co dalej! - domagała się Oli.
- Patrzeliśmy sobie tak w oczy, przez kilka sekund... czułam jakby mi się czas zatrzymał, ale... - nagle przerwałam i zbiłam wzrok z podłogę.
- Ale co? 
- Przytulił mnie tylko, na pożegnanie. Wiesz, liczyłam na coś więcej... myślałam, że na tych schodach... jednak nic takiego się nie stało.
- Am, spokojnie! Daj mu czas, może nie był gotowy...
- Myślisz, że nie mam się czego obawiać?
- Nie masz. Adrian to cudowny chłopak i nigdy Cię nie skrzywdzi!

  




_____________________________________________________

Przepraszam, że znowu tyle czasu nie dodawałam rozdziału,
ale... mam wiele problemów osobistych,
z którymi muszę jakoś się uporać!
Przepraszam.
[*]

 

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 14


Tego samego dnia.

- Zaraz przyjdzie, wyluzuj się! - powiedziała Oliwia, która postanowiła wraz z Michałem potowarzyszyć mi i dodać otuchy, dopóki Adrian nie przyjdzie. Niestety nawet słowa przyjaciółki nie były w stanie uspokoić moich emocji. Czułam podekscytowanie, a jednocześnie nerwy i stres, robiły swoje. Starałam się jakoś opanować, jednak nie mogłam. Z czystego przyzwyczajenia, zerkałam co kilka sekund, w pewny punkt, po prawej stronie, z której miał nadejść, jednak nie było tam widać żywej duszy. Ale nie dopuszczałam do siebie takiej myśli, żeby mógł mnie wystawić. Czułam, że nie mógłby mi zrobić takiego świństwa. Podczas lekcji, wyobrażałam sobie różne scenariusze tej randki, ale tak naprawdę, nie mogłam niczego przewidzieć. Nie miałam pojęcia, czego się mogę spodziewać, jednak chyba to było w tym najlepsze. 
- Dobrze wyglądam? - zapytałam Oliwii, nerwowo poprawiając włosy. 
- Pewnie, że dobrze... - Oliwia chciała jeszcze coś dodać, ale w tym momencie przerwał jej Michał.
- Idzie! - oznajmił Michał.
Kiedy go zobaczyłam, poczułam jak serce podskoczyło mi do gardła. W jednej sekundzie, przemknęło mi przez głowę, aby wiać i to jak najdalej stąd. Czułam, że nie zniosę tego napięcia, a jednocześnie bałam się, że zrobię jakieś głupstwo, którego potem będę żałować. Ale wystarczyło jedno troskliwe spojrzenie Oliwii, abym zdążyła jakoś opanować, te tysiąc głupich myśli krążących po głowie. 
Kiedy Adrian, podszedł do nas i zaczął witać się z Michałem i Oliwią, poczułam się jak w transie. Nie mogłam oderwać wzroku od jego pięknej, roześmianej twarzy, jego błyszczących, z ciekawości oczów, oraz jego blond włosów, gdzie grzywka opadała mu uroczo na twarz. Pierwszy raz zobaczyłam Adriana z tak bliska, ale wydawało mi się, że jest jeszcze ładniejszy, niż kiedy go widziałam ostatnio. Miał na sobie ciemne rurki, żółtą, luźną bluzę z kapturem, z podwiniętymi rękawami, oraz buty nike. 
Serce zabiło mi szybciej, kiedy spojrzał w końcu na mnie i wyciągnął swoją dłoń na przywitanie.
- Cześć! - powiedział - Fajnie w końcu cię zobaczyć.
Przez moment nie wiedziałam co odpowiedzieć, miałam totalną pustkę w głowie. Na szczęście Oliwia, delikatnie mnie nadepnęła, aby Adrian nie zauważył, co dodało mi odwagi. Odchrząknęłam i odpowiedziałam:
- Ciebie też.
- To my się zwijamy, nie będziemy przeszkadzać - powiedziała Oliwia i popatrzała wymownie na Michała. Michał natomiast nie odezwał się ani słowem, tylko popatrzał jakoś smutno na Adriana, po czym uściskali sobie dłonie, rzucił mi krótkie ''hej'' i poszedł za Oliwią. Zanim zniknęli, Michał zdążył się jeszcze odwrócić i znowu spojrzał smutno w naszym kierunku. Zastanowiło mnie to na moment, ale postanowiłam się tym nie przejmować. W końcu teraz nadszedł ten wymarzony moment, przez który nie spałam po nocach i nie mogłam skupić się na lekcjach.
- No i zostaliśmy sami! -powiedział i uniósł jeden kącik w górę, sprawiając, że moje serce znowu zabiło szybciej. 
- Więc... co proponujesz? - zapytałam, co przyszło mi w trudem.
- A to jest niespodzianka. Spodoba ci się, zobaczysz! - powiedział i ruszyliśmy w kierunku placu szkolnego.
- Idziemy za szkołę? Może lepiej wybierzmy inne miejsce, bo tam nie ma nic ciekawego oprócz palarni.
- Nie idziemy do palarni - zaśmiał się i dodał - Pokażę ci o wiele ciekawsze miejsce.
Przez dłuższy moment szliśmy w ciszy. Ale nie przeszkadzało mi to. Początkowo, trudno mi było zapanować nad ciekawością, ale nie chciałam popsuć Adrianowi niespodzianki. Byłam pewna, że zaprowadzi mnie do palarni, przecież za szkołą nic innego się nie znajdywało. Dopiero kiedy znaleźliśmy się przed płotem, który dzieli szkołę, od jakiegoś placu, gdzie znajdywały się inne budynki, Adrian się odezwał:
- To to skaczemy!
- Co takiego? - zapytałam, nie umiejąc powstrzymać śmiechu.
- No tak... musimy przeskoczyć, aby znaleźć się po drugiej stronie. Nie pożałujesz! - rzekł i uśmiechnął się promiennie. Bez słowa, wskazałam na moje buty, robiąc przy tym śmieszną minę, na co Adrian wybuchnął śmiechem.
- Ściągaj je! Pomogę ci wejść. 
Posłusznie ściągnęłam moje koturny i przerzuciłam je na drugą stronę. Początkowo nie wiedziałam jak wejść, ponieważ nigdy nie wchodziłam na płoty, ale Adrian zaoferował mi swoją pomoc, więc skorzystałam z niej. I już po kilku sekundach byłam po drugiej stronie. Prawdę mówiąc, nie poszło mi tak źle, jak myślałam. Nie spodziewałam się, że w realu będzie tak dobrze nam się rozmawiało. Czułam się przy nim taka bezpieczna i szczęśliwa. Kiedy szliśmy, opowiadał o swoim dotychczasowym życiu. Z jego opowieści, mogłam stwierdzić, że był: wrażliwy, bardzo ambitny, inteligentny, kreatywny, miał poczucie humoru, poza tym bardzo sympatyczny, miły, i śmiały, czego mi brakowało kiedy, byłam przy nim. Jednak z każdą minutą, czułam, że się przed nim otwieram. Może nie tak do końca, bo on zawsze będzie mnie onieśmielał, bo mi się cholernie podoba i zawsze będę bała się przed nim zbłaźnić, jednak gdzieś tam w głębi miałam nadzieję, że zdarzy się coś niesamowitego...
Kiedy nagle przystanęliśmy, zorientowałam się, że stoimy przed ogromnymi schodami, które prowadzą gdzieś tam na górę.
- Prawie jesteśmy! To jedno z moich ulubionych miejsc, które znajduje się niedaleko twojej szkoły - wyznał.
- No wiesz, jeśli chodzi o te schody, to nie jestem tego taka pewna - odparłam i w tym samym czasie wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Dojdziesz tam na górę w tych butach?
- Of course! - powiedziałam, puściłam mu oczko i zaczęłam wchodzić. Kątem oka widziałam, że Adrian patrzy na mnie, z czego byłam bardzo zadowolona.
Idąc po schodach, Adrian zaczął się za mną droczyć, szedł kilka schodków przede mną. W pewniej chwili odwrócił się, aby na mnie spojrzeć, uśmiechnął się tak pięknie. Wpatrywałam się w niego jak zaczarowana, aż nagle straciłam kontrolę, nad tym jak idę i zapominając o tym, że dalej są schody, upadłabym, gdyby nie Adrian, który przytrzymał mnie... W jednej sekundzie, nasze twarze, znalazły się kilka centymetrów od siebie. Wpatrywałam się w jego oczy, które dopiero teraz dostrzegłam, że były niebieskie. Były to najśliczniejsze oczy na świecie! Jego oczy, również wpatrywały się we mnie. Poczułam zapach jego intensywnych perfum, które sprawiały, że Adrian z każdą sekundą, pociąga mnie coraz bardziej. Nic nie pragnęłam, bardziej niż w tej chwili, aby go pocałować. Złożyć na jego ustach słodki, delikatny pocałunek, który sprawiłby, że nasze dotychczasowe życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak, nic takiego się nie stało. Adrian, wplątał się z tych ''objęć'' i zmieszany odwrócił się i zaczęliśmy dalej iść po tych schodach. Kiedy w końcu, doszliśmy na szczyt, Adrian jakby nigdy nic, uśmiechnął się do mnie i pokazał, palcem na przecudowny widok, na którym widać było praktycznie całe miasto.
- To jest te miejsce! Piękne, prawda?
- Cudowne - powiedziałam zachwycona.
Adrian usiadł i wskazał miejsce obok siebie, abym usiadła obok niego.
- Zawsze tutaj przychodzę, aby porozmyślać, popatrzeć... albo, żeby zwyczajnie popić sobie tutaj z kumplami - rzekł, po czym się roześmiał. 
- Nie miałam pojęcia o tym miejscu.
- Teraz już wiesz... - szepnął, po czym znowu wpatrywał się w ten szczególny sposób, w moje oczy. Wpatrywałam się i ja w jego. Nie chciałam przerywać, tego momentu, jednak Adrian go przerwał. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej słuchawki, które zaczął rozplątywać.
- Słuchasz reagge ? - spytał
- Nigdy nie przemawiała do mnie ta muzyka - stwierdziłam nieśmiało - Od lat trzymam się klubowych nut, techno, electro house.
- Rozumiem. Też kiedyś słuchałem, ale posłuchaj tego - powiedział, po czym podłączył słuchawki do telefonu. Wzięłam jedną słuchawkę i włożyłam do ucha, on drugą. I puścił jakąś nieznaną mi piosenkę. Początkowo spodobała mi się, jednak potem stwierdziłam, że to nie dla mnie. Jednak postanowiłam, że nie przyznam mu się do tego. Nie chciałam, żeby cokolwiek nas dzieliło. A to, że słuchamy innej muzyki, jeszcze nie oznacza, że do siebie nie pasujemy. Czułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, siedząc obok niego, słuchając jego ulubionej playlisty i podziwiając miasto.






wtorek, 29 października 2013

Rozdział 13


Trzy dni później.

      Stojąc przy garderobie z ubraniami, zorientowałam się, że przez cały poranek uśmiech nie schodził mi z twarzy. Był to chyba jedyny mój poniedziałek, z którego cieszyłam się najbardziej na świecie! Nie mogłam, wręcz uwierzyć, że ten długo oczekiwany dzień wreszcie nadszedł! Moja pierwsza randka z Adrianem. Czekałam na ten dzień, od pierwszego dnia, kiedy go spotkałam. Czasami zastanawiałam, się czym ja sobie zasłużyłam na takiego wspaniałego chłopaka jak on. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że już za kilka godzin, zaraz po lekcjach, spotkam się z nim. Z góry wiedziałam, że przez wszystkie lekcje raczej nie będę się mogła skupić, na czym innym niż tylko nad rozmyślaniem, jak to spotkanie przebiegnie. Czułam się taka podekscytowana, szczęśliwa, a jednocześnie zdenerwowanie i stres zjadały mnie od środka. 
     Obiecałam sobie, że tego dnia ubiorę się bardziej kobieco i ładniej niż zwykle. Nie chciałam zakładać od razu sukienek, albo spódniczek, bo nie chciałam się zbytnio wyróżniać w szkole i... nie chciałam, żeby Adrian pomyślał, że to dla niego, że mi na nim zależy i tak dalej. W zamian postanowiłam, że włożę ciemne rurki, podkreślające moje szczupłe nogi, oraz niebieską bluzkę, z krótkim rękawem, którą ostatnio kupiłam będąc na zakupach z Oliwią. Do tego brązowe buty na koturnie. Włosy starannie wyprostowałam, a makijaż również zrobiłam sobie najstaranniej jak potrafiłam, ale uważałam aby z nim zbytnio nie przesadzić. Zazwyczaj nie ubierałam się tak do szkoły i dlatego wiedziałam, że ludzie będą się na mnie patrzeć, ale w tej chwili było mi to obojętne. Miałam tylko nadzieję, że spodobam się Adrianowi. 
- Amelia, Olek zejdźcie na chwilę! - zawołała niespodziewanie mama.
Zaskoczona odłożyłam wszystkie kosmetyki na bok i pobiegłam na dół, do łazienki, aby przyjrzeć sobie sobie w lustrze po raz ostatni. Cóż, szczerze mówiąc już dawno nie wyglądałam tak ładnie. Martwiłam się tylko, czy aby makijaż mi się nie rozmaże przez te kilka godzin w szkole. Jednak stwierdziłam, że nie będę przesadzać. 
Kiedy już byłam gotowa, poszłam do kuchni, aby zobaczyć w jakim celu mama mnie wołała.      
- Co chciałaś? - spytałam
- Poczekajmy na Olka. - powiedziała dość poważnym tonem, którego się trochę przestraszyłam.
W tym momencie właśnie, zeszedł Olek, który kiedy mnie zobaczył, zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu i powiedział:
- A od kiedy ty chodzisz w koturnach? - zapytał z drwiną, którą się dało ją wyczuć na kilometr.
- Nie twój zasrany interes! - odpyskowałam.
- Przestańcie, proszę! Mam wam coś ważnego do powiedzenia - zamilkła na chwilę, aby upewnić się czy ją słuchamy, po czym dokończyła - Dzisiaj, niestety muszę wyjechać na kolejny wyjazd służbowy do Warszawy. 
- A na ile? - zapytał z ciekawością Olek
- Na kilka dni...
- No i co związku z tym? Wcześniej też wyjeżdżałaś. - powiedziałam przyglądając się mamie uważnie, ponieważ wyglądała na zmartwioną.
- Boję się was znowu samych zostawić. Wy ciągle się kłócicie, docinacie sobie... Olek palił, nie wiadomo co wam znowu strzeli do głowy!
- Spokojnie mamo, nie będę już palił, obiecałem przecież, tak? A jeśli chodzi o nas.. - Olek przerwał na sekundę, aby spojrzeć na mnie - poradzimy sobie.
- Nie pozabijacie się? - spytała mama z lekkim rozbawieniem.
- Nie, mamo. Jedź sobie i o nic się nie martw - powiedziałam z uśmiechem. 
- Dobrze - powiedziała wyraźnie uspokojona mama - Pieniądze na jedzenie zostawię wam na lodówce, mam nadzieję, że sto złotych starczy!?
- Jasne. To tylko kilka dni. - stwierdziłam, po czym spojrzałam na Olka, który widać było, że myślał nad czymś bardzo intensywnie, uśmiechając się pod nosem. Przez moment, pomyślałam, że być może cieszy się z tego, że ma okazję, aby zemścić mi się za tą ostatnią akcję. Jednak ja się nie bałam. Czułam, że Adrian daje mi niewyobrażalną siłę, do pokonywania przeszkód i do rozwiązywania problemów. I w tym momencie najmniej obchodziło mnie to, co sobie kombinuje mój brat. Miałam na to za dobry humor. 



  

____________________________________________

Krótki ale jest :P
Jak uważacie, powiedzie się randka Ami i Adriana?
Komentujcie :D



czwartek, 24 października 2013

Rozdział 12


     Przez sekundę pomyślałam, że to wszystko mi się przewidziało, albo że to tylko moja wyobraźnia. Jednak rzeczywistość była inna... dosłownie wszystkie rzeczy jakiekolwiek znajdywały się w moim pokoju, były porozwalane na podłodze. Od książek, zeszytów, płyt po różne słodycze, które przechowywałam pod łóżkiem. Cały mój pokój wyglądał jak jakieś pobojowisko. Kiedy weszłam dalej, z przerażeniem zauważyłam, że zniknęły wszystkie moje pamiątki, pocztówki, zdjęcia, zegarki, kolczyki, cała moja biżuteria... dosłownie wszystko, znajdywało się teraz na podłodze! Wszystkie moje najcenniejsze rzeczy! Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Byłam pewna na sto, a nawet na tysiąc procent, że tego arcydzieła dokonał mój ''wspaniały'' braciszek. Bez zastanowienia, ruszyłam w kierunku jego pokoju. A kiedy tylko się w nim pojawiłam, zaczęłam się na niego wydzierać:
- Jeśli to była ta twoja zemsta, to ci się udało!
Zdezorientowany Olek, ściągnął słuchawki, które miał na uszach i zrobił minę niewiniątka. Po kilku sekundach ciszy, pomiędzy nami, nie wytrzymał i zaczął się śmiać najgłośniej jak się tylko dało. Zirytowana, zaczęłam dalej krzyczeć:
- Ty jesteś jakiś nienormalny! Czy ty serio nie masz nic innego do roboty tylko ciągle się mścić na ludziach? Nie masz innego hobby, w tym twoim life? 
- Oo, proszę! Odezwała się ta niewinna! A kto nakablował matce? Może duch święty, co? 
- Sam się o to prosiłeś! 
- Teraz przez ciebie, gówniaro mam szlaban i zero kieszonkowych. 
- Więc postanowiłeś się odwdzięczyć?
- Tak, przynajmniej będziesz miała co robić! Ja matkę jakoś udobrucham i będzie git! 
- Nie, nie będzie git, ja już się o to postaram! - rzuciłam zdenerwowana.
- Jasne, jasne.. a teraz wynoś się stąd! - krzyknął, zakładając z powrotem słuchawki na uszy.
Wzburzona, wyszłam z pokoju brata. Z mojej torby wyciągnęłam słuchawki, założyłam kurtkę i wyszłam z domu.
                                                             *

     Godzinami włóczyłam się bez celu, po mieście. Nawet ulubiona muzyka, podgłośniona na cały regulator, nie była w stanie uspokoić moich myśli. Przez cały czas myślałam o całej tej sytuacji z Olkiem. To była jakaś masakra! 
Rozejrzałam się dookoła. Znajdywałam się w jakimś parku. Zrezygnowana, usiadłam na pobliskiej ławce, która się tutaj znajdywała. Czułam się bezradna, ale też jednocześnie rozdrażniona i podirytowana całą tą sytuacją. Miałam ochotę zemścić się na bracie w taki sposób, aby popamiętał mnie na długo. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Czasami jest mi przykro, gdy widzę jak inne koleżanki z klasy wspaniale dogadują się ze swoimi braćmi. Dlaczego ja tak nie mam? Co ja takiego złego w życiu zrobiłam? W głębi duszy, miałam jeszcze nadzieję, że zmieni się, zmieni nastawienie... no nie wiem, cokolwiek. Jednak po dzisiejszym dniu, zrozumiałam, że on nigdy się nie zmieni! Mam brata: aroganckiego, bezczelnego, bezwzględnego, egoistycznego i perfidnego. Mogłabym wszystkie jego złe cechy wymieniać w nieskończoność. Ale on się nigdy nie zmieni! Przez te wieczne kłótnie, przepychanki z Olkiem, mam dość wszystkiego. Czasem zastanawiam się, czy mam jeszcze dla kogo żyć tutaj? A no tak.. mam Adriana, Oliwię, Michała, mamę... tak, mam dla kogo żyć! Powinnam być silna, nie poddawać się i pokazać Olkowi, kto tutaj rządzi! Nie powinnam się załamywać, tylko wymyślić coś takiego, co pokazałoby bratu, że tak po prostu nie poddaję się bez walki! Postanowiłam, że tak zrobię! Może nie tylko dla siebie, ale też i dla Adriana. 
     Zdeterminowana, ruszyłam w kierunku domu. Co prawda nie miałam jeszcze dokładnie obmyślonego planu zemsty, ale miałam nadzieję, że w drodze do domu wpadnę na jakiś dobry pomysł.
      Kiedy dotarłam do domu, zauważyłam, że światło w łazience się świeciło i było słychać, że ktoś bierze prysznic. Nie mogła być to mama, ponieważ ona jeszcze była w pracy, więc musiał być to Olek. W dosłownie jednej sekundzie, wpadłam na szatański pomysł. I przy okazji chciałam udowodnić bratu, że ze mną lepiej nie zadzierać!
Najpierw pobiegłam zamknąć wszystkie okna oraz drzwi, prócz tego wejściowego. Następnie zamknęłam na klucz jego pokój. A potem sprawdziłam, czy drzwi do łazienki są otwarte. Miałam szczęście, że były. Olek nie mógł mnie zauważyć, bo był obrócony tyłem. Więc skorzystałam z tego i zabrałam wszystkie ręczniki, jakie wpadły mi w ręce, wyniosłam je do salonu i schowałam w szafie. Następnie wróciłam do łazienki, zabrałam jego ubrania i krzyczałam wymachując nimi:
- Spróbuj to złapać, lamusie!
Mina Olka, w tej chwili była bezcenna. Wyglądał na przerażonego i zdezorientowanego.
- Weź się nie wygłupiaj! Oddawaj to!
- Chyba śnisz! - krzyknęłam i pobiegłam w stronę kuchni. Niczego nieświadomy Olek, zupełnie nagi pobiegnął za mną, zasłaniając jedną ręką swoje krocze. Na co tylko wybuchnęłam śmiechem. Widziałam, że Olek aż się gotował ze złości.
- Ami, oddaj mi to do cholery!
Nic nie odpowiadając, pobiegłam z tymi jego cuchnącymi rzeczami do salonu, goniąc się jak dzieci wokół stołu. Po chwili zrezygnowany Olek, poszedł do swojego pokoju.
- Idź tam, idź! Drzwi są na pewno otwarte! - krzyknęłam wybuchając głośnym śmiechem.
- Ja cię kurwa zabije! - krzyknął brat, który zawrócił i zaczęła się ponowna gonitwa. Tym razem postanowiłam dokończyć swój plan i wybiegłam na dwór. Kiedy już byłam prawie na drodze, obróciłam się aby się upewnić, czy Olek nadal za mną biegnie. Tak, biegł.. a raczej szedł, zmęczony. Ale po chwili znów zaczął za mną biegnąć, krzycząc i wyzywając od idiotek. Mnie to nawet nie ruszało, podobała mi się taka zabawa i wiedziałam, że po tej akcji Olkowi, odechce się tej całej szarpaniny pomiędzy mną, a nim. Okrążając dom, Olek próbował mnie podejść z drugiej strony, jednak nie udało mu się to, ponieważ ja też zmieniłam kierunek i weszłam do domu, zamykając drzwi na klucz. Wiedziałam, że Olek jest na dworze, zupełnie nagi i nie ma możliwości, aby wszedł do domu. Kiedy Olek dobiegł do drzwi i zorientował się jaka jest sytuacja, zaczął szarpać drzwi i zaczął grozić:
- Otwieraj, bo wywalę te drzwi!
- Nie ma opcji! - powiedziałam, odsłaniając firankę, aby zobaczyć reakcje Olka przez okno, które znajdywało się obok drzwi. 
- Albo szybę, co wolisz!
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ zauważyłam, że przez drogę przejeżdżały trzy nieznajome dziewczyny, które kiedy zauważyły nagiego Olka, wybuchnęły głośnym śmiechem, którego nie mogły opanować. Zażenowany Olek, który widziałam, że palił się dosłownie ze wstydu i nie wiedział co ma zrobić.
Ani trochę, nie żałowałam tej zemsty. Wiedziałam, że za to wszystko należało mu się! Nie miałam pojęcia, czy to koniec tej naszej ''wojny'', jednak w tym momencie nie obchodziło mnie to. Ważne, że mój plan się udał i popamięta go na długo.




 __________________________________________________

Beznadziejny ten rozdział ;/
Jednak musiałam go wstawić...




wtorek, 15 października 2013

Rozdział 11


     Wpatrując się bezustannie w sufit, myślałam intensywnie nad wczorajszym wydarzeniem i nie mogłam zrozumieć tylko jednego. Słyszałam wczorajszą kłótnię, mamy z Olkiem, lecz co mnie zdziwiło, Olek potem nie przyszedł się powydzierać na mnie. Znając jego zachowanie, byłam pewna niemalże na 100%, że przyjdzie, powydziera się, albo zemści w jakiś sposób. Powinnam się z tego cieszyć, jednak nie potrafiłam. Za każdym razem, kiedy słyszałam kroki, obok mojego pokoju, przechodziły mnie ciarki. Bałam się, że za chwilę, Olek tu wpadnie i zrobi mi coś takiego, że popamiętam go na długo. Przecież to do niego podobne! To by było dziwne i wręcz niemożliwe, gdyby nagle zrozumiał swój błąd, że to jego wina, że śmiał się ze swoimi kumplami ze mnie i miałam prawo go wsypać. Takby się nie zachował Olek. Nigdy. Jednak nie żałowałam, ani trochę, że się zemściłam w ten sposób. Sam tego chciał.
     Chcąc, nie chcąc podniosłam się z łóżka, które stało mi się bardziej bliższe niż zwykle. W końcu spędziłam w nim prawie całe popołudnie i całą noc, ukrywając się przed braciszkiem. Wiem, powinnam być bardziej odważna, pewna siebie, stanowcza itd. Nienawidziłam siebie za to! Jednak dzisiaj, wszystko było mi już zupełnie obojętne. Wyciągnęłam z garderoby, pierwsze lepsze ubrania i poszłam do łazienki. Dzisiaj wyjątkowo byłam w niej tylko przez 10 min. Bo po pierwsze: nie czułam się najlepiej, a po drugie: musiałam wyjść do szkoły wcześniej, aby przypadkiem nie natknąć się na 'wspaniałego' braciszka. 
     Stojąc przy stole kuchennym, zastanawiałam się przez chwilkę, co zrobić sobie na śniadanie. Po niedługim zastanowieniu wyciągnęłam miseczkę i wsypałam do nich ulubionych płatków, po czym dolałam do nich ciepłego mleka, które niedawno zapewne odgrzewała mama, kiedy śpieszyła się do pracy. Siadając przy stole, nagle poczułam w kieszeni wibrację komórki. Wyciągnęłam ją i widząc nową wiadomość od Adriana,uśmiech zagościł na mojej twarzy dzisiaj po raz pierwszy.
On: Hej, co tam? Czekałem, aż napiszesz ale chyba się nie doczekam :D
Ja: Hej, sorki.. miałam dużo na głowie ;P A co u cb? xD
Z szerokim uśmiechem na twarzy, zaczęłam jeść śniadanie. To prawda, przez te wszystkie ostatnie wydarzenia totalnie zapomniałam o Adrianie. Nie miałam pojęcia, że on czeka na moją wiadomość, to miłe. I kolejny raz się uśmiechnęłam do swoich myśli. 
     Kierując się w stronę wyjścia do drzwi, zabrałam swoją torbę i bluzę. Zamykając starannie drzwi, pognałam ulicą w stronę szkoły, totalnie zapominając o Bożym świecie, kiedy w słuchawkach rozbrzmiewała moja ulubiona muzyka. Nagle za sobą, usłyszałam jakie wołania i krzyki. Przez moment, byłam pewna, że to Olek, albo ktoś z jego kumpli, lecz kiedy się odwróciłam, odetchnęłam z ulgą, to była tylko Oliwia z Michałem. 
- Hej Ami, co ci? Wyglądasz na przerażoną! - powiedziała Oliwia, która spojrzała ze zdziwieniem na Michała, a potem znowu na mnie.
- Nie, nic... myślałam, że to Olek.
- A co się stało, pokłóciliście się znowu? - zapytała 
- Jak coś to mu chętnie dołożę.. mm? - dodał Michał.
- Dziękuje wam, ale lepiej będzie jak będę miała wyjebane na niego - powiedziałam, chodź wiedziałam w głębi, że to nie będzie takie proste.
- Będzie dobrze głowa do góry! Ejj, a w ogóle jak tam z Adrianem? - zapytała Oliwia, patrząc na mnie wymownie.
- Właśnie. Czemu ja zawsze wszystkiego muszę się dowiadywać ostatni? - zapytał Michał z uśmiechem i dodał - Ami, jestem w szoku! Nie przypuszczałem, że wy...
- Przecież my jeszcze nie jesteśmy razem, ludzie! Czemu to was tak dziwi? 
- Nie no, spoko... po prostu, emm... to dziwne, bo kiedy gadaliśmy o nim ty nic nie mówiłaś, aż się sam dziwię czemu my tego nie zauważyliśmy wcześniej - powiedział.
- Sama siebie nie rozumiem - zaśmiałam się - Ale od teraz będę wam mówiła wszystko!
- No i tak powinno być - oznajmiła Oliwia.
- Ami, nie chciałem, żeby to zabrzmiało głupio czy jakoś tak, sama wiesz. No ale serio jestem zszokowany, ale naprawdę... życzę powodzenia - dodał Michał i uśmiechnął się po tych słowach. 
- Nie, dziękuję - powiedziałam i również odwdzięczyłam się uśmiechem.
Podczas tej niedługiej rozmowy z przyjaciółmi, nie patrzyłam na drogę, ani na to gdzie się znajdujemy, dopiero kiedy znaleźliśmy się przy wejściu do szkoły, zorientowałam się jak szybko do niej doszliśmy. Zaraz po tym jak weszliśmy do starego, nudnego budynku zwanego szkołą, Michał rozszedł się w inną stronę, a tylko my z Oliwią, zostałyśmy, siadając na naszym ulubionym parapecie, gdzie najczęściej przesiadywałyśmy na przerwach. 
Patrząc na tłum ludzi, mniej więcej moim wieku, przemieszczających się przez korytarz, nagle w tym tłumie zobaczyłam Laurę, która również mnie zobaczyła i uśmiechnęła się promiennie i kiwnęła głową w moją stronę. Zrobiłam to samo. Przez tą krótką chwilę, miałam wrażenie, że chciała coś powiedzieć. A może mi się zdawało?? Owszem, Laura zawsze była zagadkową dziewczyną, skrywającą wiele tajemnic, ale czego ona mogłaby ode mnie chcieć? O tamtym wydarzeniu w domu, już w sumie zdążyłam zapomnieć. Z resztą, to wszystko może mi się tylko zdawać.
W tym momencie, miałam ochotę się wygadać na jej temat Oliwii, jednak powstrzymała mnie wibracja telefonu, w kieszeni. To Adrian.
On: A może masz ochotę się spotkać np. w poniedziałek? Chciałbym w końcu zobaczyć jak wyglądasz :)
Po tej wiadomości, zaczęłam piszczeć na cały głos sprawiając, że w jednej sekundzie wszystkie spojrzenia były skierowane w moją stronę. Ale w tym momencie najmniej mnie to obchodziło. Oliwia zaczęła pytać o co chodzi, a ja pokazałam jej tylko treść wiadomości, po czym obie wstałyśmy i zaczęłyśmy skakać jak głupie z radości. To zapewne wyglądało bardzo dziecinnie, ale nam to nie przeszkadzało. Kiedy Oliwia mnie przytuliła, wtedy dostrzegłam, że ci najprzystojniejsi chłopcy ze szkoły, patrzą na mnie i się dziwnie uśmiechają. No proszę, to też zwróciłam na sobie uwagę! Ale chuj z tym, ważne, że w końcu jestem umówiona na randkę z Adrianem. Bez zastanowienia odpisałam mu, że się zgadzam.
                                                       *

     Po lekcjach, kiedy wracałam z uśmiechem do domu, nadal nie mogłam uwierzyć w własne szczęście. To było wręcz takie nieprawdopodobne. Nie przypominające w ogóle mojego dotychczasowego życia. Ale to wszystko działo się naprawdę i tylko naprawdę! Za każdym razem kiedy pomyślałam o Adrianie, czułam motylki w brzuchu. Kiedy ja coś takiego ostatnio poczułam? Chyba w pierwszej klasie gimnazjum, przeżywając pierwszą miłość.. ale to już było, minęło i tamten rozdział mam już dawno zamknięty za sobą! Przeszłość dla mnie nie istniała, teraz liczyła się dla mnie tylko moja przyszłość... moja przyszłość z Adrianem... 
     Wchodząc do domu, rzuciłam torbę w kąt i totalnie zamyślona, bujając w obłokach z uśmiechem na twarzy, udałam się do góry, do swojego pokoju. Kiedy otworzyłam drzwi doznałam szoku...




__________________________________________________


Miałam wenę, więc napisałam kolejny rozdział.
Ostatnio dużo myślałam nad dalszym losem głównych bohaterów
i mam dużo naprawdę fajnych pomysłów, które
być może wykorzystam.
A wy co myślicie? Który wątek wam się najbardziej podoba?
Co myślicie o tym rozdziale?
Proszę więcej o szczegółów dotyczących tego opowiadania. :)




środa, 9 października 2013

Rozdział 10

Tego samego dnia.

     Uśmiechnięta od ucha do ucha, cieszyłam się z takiego obrotu sprawy. W końcu po to ma się przyjaciół, aby mówić im o wszystkim. Wcześniej być może, nie chciałam jej powiedzieć bo... jej nie ufałam do końca? Jak można nie ufać swojej najbliższej, najlepszej przyjaciółce! Postanowiłam, że od teraz już zawsze i wszystko będę jej mówiła. Wszystko.
     Przechodząc przez skrzyżowanie, skręciłam do pobliskiego parku, którym często wracałam ze szkoły, aby szybciej dojść do domu. Z uśmiechem na twarzy, obserwowałam jak różnokolorowe liście opadają z drzew. To głównie też dlatego lubiłam chodzić przez park, aby móc nacieszyć się tym widokiem. Nagle usłyszałam jakieś śmiechy, gdzieś z bliska. Dochodziły one jakieś paręnaście metrów stąd, co było dziwne ponieważ nie było tutaj żywej duszy. Idąc wolnym krokiem przed siebie, usłyszałam jak serce mi szybciej bije ze strachu. Kiedy już zbliżałam się do tych odgłosów, śmiechów, teraz już byłam pewna na 100 procent, że to był męski śmiech, nagle zobaczyłam za drzewem osoby, których najmniej bym się spodziewała. Uśmiech, który jeszcze przed chwilą gościł na mojej twarzy, szybko znikł, a zostało jedynie przerażenie, zdziwienie i niedowierzanie.
- Mogłam się ciebie tutaj spodziewać, braciszku!
- A-A-Ami? - zapytał Olek, a potem spojrzał na swoich dwóch kolegów, którzy byli równie zdziwieni i lekko przerażeni, jak i on. Dopiero kiedy Olek spojrzał na swojego papierosa, którego trzymał w ręce, do połowy wypalonego, zorientowałam się o co chodzi.
- Oo! Ty palisz? Ciekawe co na to mama !
Oboje dobrze wiedzieliśmy, że mama nie toleruje jakichkolwiek używek. Tata, pił, ćpał i ten wypadek stał się głównie z jego powodu. Mama nawet nie wiedziała, że on coś brał. Dopiero sekcja zwłok wykazała, że tata miał w kieszeni kilka woreczków trawki. Początkowo mama nie umiała sobie wybaczyć i obwiniała siebie za to. Jednak z czasem zrozumiała, że to tylko i wyłącznie taty wina. To on ukrywał przed nią ten fakt, że brał. Dlatego mama od dziecka, wmawiała nam, żebyśmy nie pili, nie ćpali ani palili. Mówiła, że to same zło i nie chce, żebyśmy skończyli podobnie. Obiecaliśmy, że nigdy nie weźmiemy cokolwiek do ust z tych rzeczy.
Jednak teraz Olek złamał tą obietnicę, dlatego miałam nad nim przewagę. 
- Masz nic mamie nie mówić, bo wtedy dostane szlaban jak nic na rok!
- No i co mnie to obchodzi? - zapytałam z drwiną.
W jednej sekundzie, Olek przybrał inny wyraz twarzy. Zrobił się bardzo czerwony, zacisnął jedną rękę w pięść, drugą oczywiście nie mógł, bo trzymał tego papierosa, przybliżył się do mnie o 2 kroki bliżej i zagroził:
- Jak powiesz to ci nogi z dupy powyrywam!
Jego równie obrzydliwi kolesie, jak i on, zaczęli się głupkowato śmiać. Czułam abominacje względem ich, kiedy patrzyli się na mnie i brat kiedy tak stał nade mną z miną jakby chciał mnie zamordować.
- Ja cię ostrzegam! Jeśli powiesz... to będziesz miała mocno przerąbane! 
Kiedy Olek tak stał nade mną i mówił te wszystkie słowa, poczułam jak robię się blada. Owszem, bałam się go, co prawda jeszcze krzywdy mi nie wyrządził, ale i tak bałabym się jego zemsty. Postanowiłam na razie uśpić jego czujność.
- Dobrze, nie powiem - powiedziałam, po czym chwilkę się zastanowiłam i dodałam z chytrym uśmieszkiem - A co za to będę miała?
Olek wybuchnął razem z tymi swoimi kolegami, głośnym śmiechem.
- Chyba śnisz! 
- Ej, laska ile będziesz jeszcze tu stała? - odezwał się jeden z tych jego kumpli.
- Bo co?
- Bo to, że zaraz wpadają tu ziomki, a my nie chcemy, żeby oni zobaczyli takiego paszteta.. 
Po tych słowach zrobiło mi się jakoś nieprzyjemnie. Chciałam im się jakoś odszczekać, ale słowo wypowiedziane, przez tych obrzydliwych kolesi ''pasztet'', dzwoniło mi w uszach i nie potrafiłam nic powiedzieć.
- Wypad stąd! - krzyknął jeden z nich, po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Tym razem nie wytrzymałam, zaczęłam biec przed siebie, byle jak najdalej od nich. Nie mam pojęcia co mi się stało, że nagle mi zabrakło języka w gębie. Nie potrafiłam się postawić takim gnojkom...
                                                                           *

     W drodze do domu, głęboko zastanawiałam się nad tym jak postąpić. Jednak nienawiść do brata i jego kumpli wygrała. Zaraz po tym jak przyszłam do domu, powiedziałam o wszystkim mamie. Była zdenerwowana, ale podziękowała, że jej powiedziałam. Tak, to była moja zemsta. Za to, że jego kumple nazwali mnie ''pasztetem'' i naśmiewali się ze mnie. To była po części jego wina. To wszystko przez Olka i teraz gorzko tego pożałuje.
     Zaraz po tym jak powiedziałam o wszystkim mamie, pobiegłam na góry, do siebie do pokoju i położyłam się na łóżku, zakrywając twarz kołdrą. Cholernie bałam się co dalej będzie...






______________________________________________________

Krótki, ale jest :D
Przepraszam za błędy i za to, że troszkę długo nie pisałam,
ale wiadomo: szkoła ;/ 
Ale postaram się częściej dodawać, tym
bardziej, że teraz dużo będzie dużo działo!
Liczę też, na jakieś komentarze od czasu do czasu,
żebym widziała, że ktoś to czyta.:)
Pozdrawiam.


poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 9


     Kiedy szłam w kierunku szkoły z uśmiechem na twarzy, ciężko było mi uwierzyć, że to ta sama ja. Zazwyczaj smutna i niewyspana wlekłam się do szkoły, z przyjaciółmi czy bez bez nich. A dziś radosna, uśmiechnięta od ucha do ucha ze słuchawkami w uszach, z których wydobywała się moja ulubiona piosenka. Byłam taka szczęśliwa, czułam, że wszystko mogę. Że cały świat należy tylko do mnie! 
Nagle poczułam, że ktoś mnie szarpnął z tylu. Przerażona odwróciłam się, ale to tylko Oliwia z Michałem.
- Boże!
- Co Boże? Trzeba było poczekać! - powiedziała Oliwia i wystawiła język - W ogóle to daj pyska na powitanie!
Cmoknęłam i ją i Michała w policzek, po czym zdjęłam słuchawki i wyłączyłam muzykę. 
- A co ty dzisiaj taka... radosna? - zapytał Michał, przyglądając mi się uważnie.
- Ja? - spytałam udawając zdziwienie - Taka jak zawsze.
- No chyba nie - odpowiedział Michał.
- Michałek ma rację - stwierdziła Oliwia - Ja ostatnio za tobą nie nadążam, dziewczyno. Uśmiech już w ogóle ci nie schodzi z twarzy, na kilometr widać, że jesteś szczęśliwa...
Dopiero teraz słowa przyjaciółki do mnie dotarły. Do tej pory chyba byłam nie do końca świadoma tego, że się zmieniam itd. To niewiarygodne, że to wszystko dzieje się przez tylko jedną osobę na tym świecie. Chyba wpadłam po uszy.
- Ami, musimy poważnie pogadać, słyszysz?
Spojrzałam na Oliwię z rozbawieniem i zapytałam:
- Ale o czym? Przecież nic się nie dzieje.
- Taa mhm.. nic się nie dzieje. Czyli, że bez powodu jesteś taka szczęśliwa? - nie czekając na moją odpowiedź, dodała - Musimy w końcu pogadać jak przyjaciółki, bo nią jestem, tak? Musisz mi w końcu wyjaśnić o co chodzi - powiedziała patrząc na mnie wymownie, a potem zwróciła się do Michała - Ale bez ciebie, kochanie.
- Czyli, że przede mną też macie jakieś tajemnice? 
- Nie mamy, ale muszę pogadać z Ami szczerze jak z przyjaciółką. Nie bądź zły, kotek - powiedziała i pocałowała go.
- Dobrze, rozumiem. Teraz chcecie pogadać?- spytał Michał patrząc w kierunku budynku szkoły, gdzie właśnie zadzwonił dzwonek na lekcję.
- Po lekcjach. 
- Dobrze, kochane to ja spadam..
                                                          *

     Postanowiłyśmy z Oliwią, że pójdziemy w stronę starych murów. Może miejscówka nie była zbyt najlepsza bo tam młodzież najczęściej piła, paliła, ale spodziewałyśmy się, że po 4 godzinach lekcyjnych nikogo tam nie będzie. Miałyśmy tylko cztery lekcje, ponieważ ''kochana'' pani od matematyki zachorowała, z czego się bardzo cieszyłam.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce, nikogo nie było, na szczęście. Oliwia usiadła sobie na takim murku, a ja obok niej.
- To opowiadaj.
Kiedy spojrzałam na Oliwię miałam wątpliwości czy powiedzieć jej prawdę. Ale jeśli znowu skłamać to co...? W końcu wstałam i zaczęłam chodzić w jedną stronę, potem w drugą i tak w kółko.
- Powiesz mi do cholery? - krzyknęła zniercierpliwiona
Na moment przystanęłam w miejscu, przegryzłam wargi.. i znów zaczęłam tak chodzić. 
- No błagam cię, litości! Zniosę wszystko, nawet jeśli jest to związane ze mną.
Przystanęłam w miejscu i wybuchnęłam śmiechem.
- Nie to nie jest związane z tobą!
- To mów o co chodzi.
Znów przegryzłam wargi. Ale jednak podjęłam ostateczną decyzję. Powiem jej prawdę, nie będę dłużej tego ukrywać przed nimi. W końcu to moi przyjaciele.
- Powiem prosto z mostu... - spuściłam głowę i dokończyłam - Zakochałam się w Adrianie. 
Dopiero po krótkiej chwili, podniosłam głowę aby zobaczyć reakcje Oliwki. Widać, że była mocno zdumiona tym co przed chwilą powiedziałam i z wrażenia chyba nie wiedziała co powiedzieć.
- Ale w TYM Adrianie?
- Tak, w tym o którym ciągle gadaliście...
- Nie wierzę! - zaczęła kiwać głową z niedowierzaniem - Ale jak to się stało?
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać:
- Właściwie to zaczęło się od tego, kiedy go pierwszy raz zobaczyłam w szkole, co spytałam się ciebie kto to, pamiętasz? 
- Ach, tak.. 
- Potem przypadkiem zdobyłam jego numer komórki, więc tak zaczęliśmy pisać. I piszemy już od dobrych paru dni... mogę ci powiedzieć, że bardzo zbliżyliśmy się do siebie i jestem bardzo szczęśliwa. 
Oliwia uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie mocno.
- Jej, naprawdę mnie zaskoczyłaś. Że też wcześniej tego nie zauważyłam. Czyli już teraz wszystko jasne, że ty jesteś tą dziewczyną, która z nim pisze.
- Chyba tak - powiedziałam i uśmiechnęłam się - Chyba trafiłam w końcu na tego odpowiedniego, do tej pory jak wiesz, mało miałam szczęścia w miłości...
- Myślę, że pasujecie do siebie idealnie, tylko... czemu nam nie powiedziałaś?
- Nie wiem.. nie chciałam zapeszać? sama nie wiem, ale od teraz będę ci wszystko mówiła.
- Mam nadzieję. - powiedziała Oliwia i przytuliła mnie jeszcze raz - A spotkaliście się?
- Niee... na razie tylko piszemy.
- Kiedyś na pewno się spotkacie! - pocieszyła Oliwia.
- Tylko błagam nie mów Adrianowi tego, że...
- Oczywiście, że nie powiem, że go kochasz. Ale mogę powiedzieć, że wiem, że piszecie?
- Tak, to tak. - powiedziałam ze śmiechem
- A Michał? Powiesz mu?
- Ty mu powiesz - powiedziałam - Muszę już spadać, Oliwia.
Oliwia jeszcze dodała:
- Naprawdę się cieszę!
- Ja też.