sobota, 1 marca 2014

Rozdział 22


Tego samego dnia.

     Siedząc wygodnie rozłożona na ławce, przymknęłam oczy, pozwalając na to, aby jesienne słońce ogrzewało moją twarz. Przez moment było mi tak niewyobrażalnie dobrze. Była to chwila, w której nie myślałam zupełnie o niczym. Tak jakby wszystkie moje zmartwienia przestały mieć znaczenie na jakiś czas. Tak było mi przyjemnie. Nagle wtedy usłyszałam odgłos nadjeżdżającego autobusu z oddala, po czym szybko zerwałam się z ławki i rozejrzałam dookoła. Na przystanku nie było żywej duszy, co wydawało mi się dziwne o tej porze. W momencie kiedy autobus zatrzymał się na przystanku, niepewnym krokiem ruszyłam w jego kierunku i wsiadłam do niego. Kupiłam bilet, po czym zajęłam sobie pierwsze lepsze miejsce od okna. Wciąż nie byłam pewna czy dobrze robiłam. Jakoś w głębi miałam złe przeczucia, co do tego spotkania. Przecież równie dobrze Adriana mogło nie być dzisiaj wcale w szkole, albo mógł skończyć wcześniej lekcje. Jednak podjęłam już ostateczną decyzję, że doprowadzę do tego spotkania. Pragnęłam wyjaśnić mu całą tą zaistniałą sytuację i udowodnić mu, że mi na nim zależało. Tak, to była prawda, cholernie mi na nim zależało! Byłabym gotów skoczyć w ognień, byle by z nim być. Zrobiłabym wszystko!  
     Spoglądając pół przytomnym spojrzeniem na obraz miasta znikający za oknem, nagle oprzytomniłam widząc, że zbliżam się do miejsca docelowego. Wysiadając z autobusu, odruchowo ręką dotknęłam policzka, a już po chwili znowu poczułam ten okropny ból. Oczywiście zastanawiałam się czy nie iść z tym do lekarza, ale nie dbałam o to. Wiedziałam doskonale, że nikomu nie mogłam się przyznać do tego do czego posunął się mój brat. Wolałabym sobie nie wyobrażać co by się działo, gdyby moja mama się dowiedziała. Ona nie miała prawa o tym wiedzieć, nikt nie miał. 
     Zbliżając się do szkoły Adriana, rozejrzałam się dookoła podziwiając każdy zakamarek tego miejsca. Szkoła była duża, wręcz ogromna. I budynek nie wyglądał tak ponuro i odstraszająco, jak moja obecna szkoła. Wręcz przeciwnie była, bardzo nowoczesna i taka przyjazna. A wokół szkoły, było mnóstwo dużych drzew. Nawet nie musiałam się zastanawiać, gdzie poczekam przez ten czas, od razu podeszłam do drzew, które mieściły się obok szkoły i oparłam się o pień jednego, gdzie nikt nie mógł mnie zobaczyć. W dodatku miałam idealny widok na całą szkołę, a szczególnie na jego wejście. 
     Rzucając torbę, na ziemię, postanowiłam sobie usiąść, ponieważ nie wiedziałam ile dane, było mi tutaj czekać. Siedząc bezczynnie, wpatrzona w jeden punkt, nagle zaczęłam się zastanawiać nad moimi sprawami sercowymi. Moja poprzednia, pierwsza miłość, którą przeżywałam kilka lat temu, była totalnym niewypałem. Byłam bardzo nieśmiałą osobą, w stosunku jak i do innych osób, tak i do osoby, którą pokochałam po raz pierwszy. Kochałam się w nim całe trzy lata, kiedy on w ogóle nie miał pojęcia o moim istnieniu. I w dodatku do tego wszystkiego miał dziewczynę. Była to totalnie głupia i beznadziejna sytuacja, szczególnie wtedy kiedy widziałam ich dzień w dzień całujących na korytarzu, lub ukrytych w szatni. Wiedziałam, że w tej sytuacji nic nie mogłam zrobić. Najgorsze jednak przeżyłam, kiedy on ukończył szkołę. Wiedziałam, że już go nigdy nie zobaczę i wtedy powoli zaczęłam żałować, że nic nie zrobiłam, tylko jak głupia wpatrywałam się w niego podczas tych wszystkich przerw kiedy, albo był ze swoją dziewczyną, albo grał z kolegami w piłkę. Wiele razy wyobrażałam sobie, że jestem na miejscu tej dziewczyny, że jestem taka piękna i inteligentna jak ona. Albo cały czas starałam sobie wyobrazić jak to jest całować się z chłopakiem, którego się kocha. Wielokrotnie wyobrażałam sobie, że jestem na jej miejscu i całuję się z nim, albo trzymam za ręce i szepczę miłe słówka. Oliwia starała się mnie nakłonić, abym do niego zagadała i wyznała co do niego czułam. Jednak ja nic nie zrobiłam, po za ciągłym przyglądaniu się jego sobie. Wiedziałam w głębi, że choćbym i mu to powiedziała i tak nie miałam żadnych szans, bo miał dziewczynę. Z biegiem czasu, jednak zaczęłam żałować, że tego nie zrobiłam. Dlatego kiedy zakochałam się w Adrianie, postanowiłam sobie, że nie popełnię tego samego błędu i nie będę patrzeć bezczynnie jak obiekt moich westchnień znajduje sobie inną dziewczynę i jest z nią szczęśliwy. Postanowiłam, że będę walczyć o tą miłość do końca. Między innymi, dlatego się tutaj znalazłam, aby pokazać Adrianowi, że nie był mi obojętny. Że nie miałam go gdzieś i bardzo chciałam mu to wszystko wyjaśnić. Nawet jeśli miało by się to zakończyć jakimś niepowodzeniem.  
     Dzwoniący dzwonek na przerwę, wyrwał mnie z rozmyślań i szybko wstałam i wyprostowałam się, obserwując jak uczniowie wychodzą ze szkoły. Ze wzrokiem utkwionym w drzwiach wejściowych szkoły, zaczęłam się nerwowo rozglądać, czy czasem gdzieś go gdzieś nie było. Kiedy drzwi kolejny raz się otwarły, z nadzieją w oczach czekałam, aż ujrzę w nich w końcu Adriana. Nagle moje serce zaczęło bić szybciej, kiedy on w końcu się w nich pojawił. Jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha, z błyskiem w oku, który zdołałam doskonale ujrzeć nawet z takiej odległości, pewnym krokiem przemierzał w stronę swoich kumpli i zatrzymał się obok nich, prowadząc jakąś ożywioną rozmowę. Nie mogłam oderwać oczów od Adriana. Był takim mega wyluzowanym chłopakiem, zadowolonym z życia, śmiałym i wesołym. Chyba najbardziej podobały mi się w nim właśnie te cechy. Widząc jak uśmiecha się do kolegów i razem z nimi żartuje i na mojej twarzy zagościł uśmiech. Byłam taka szczęśliwa, że go widziałam! Nie odwracając wzroku od jego osoby, stwierdziłam, że najgorzej też nie wygląda. Miał na sobie ciemne rurki z przyczepionymi szelkami, które opadały mu na nogi, czarną, skórzaną kurtkę, z podwiniętymi rękawami, która idealnie kontrastowała z jego blond włosami, oraz jakiś szary t-shirt, który miał pod spodem. Wyglądał naprawdę nieźle. 
     Nagle zauważyłam, że chłopaki zaczynają się ze sobą żegnać, przybijając ze sobą pięść. A kiedy Adrian miał zamiar od nich odejść, jeden z kumpli poklepał go po plecach, a Adrian z uśmiechem na twarzy powiedział im coś jeszcze, po czym odszedł. Niewiele myśląc jakby nigdy nic poszłam za nim. Starałam się trzymać od niego wystarczającą odległość, aby mnie nie zauważył, ale też, żeby go nie stracić z oczu. Chciałam najpierw ułożyć sobie dokładnie w myślach co mu powiem. Chciałam być stanowcza i przekonująca, bo nie chciałam wypaść przed nim źle. Pragnęłam, żeby na nowo mi zaufał. Nawet jeśli nie byłby w stanie ze mną być teraz, mogłoby być tak jak wcześniej. Bardzo tego chciałam! Nagle zauważyłam, że Adrian zatrzymał się na moment, aby wyjąć komórkę z kieszeni i zaczął z kimś nawijać. Poprzez dzielącą nas odległość, nie mogłam usłyszeć z nim rozmawiał, ale w głębi miałam złe przeczucia. Adrian zaczął iść wolniejszym krokiem i wyglądał na bardzo ucieszonego, że z tym kimś gada. Z jednej strony głupio się czułam, że go tak śledziłam. Znaczy... chciałam z nim pogadać. Jednak wyglądało, że nic z tego nie będzie. Chłopak szybko zakończył rozmowę i zaczął biec przed siebie. Na szczęście a ni razu nie obrócił się, więc nie wiedział, że ktoś za nim idzie, zaczęłam również biec. Nagle wbiegliśmy do jakiegoś nieznanego mi parku, a Adrian nagle zwolnił i podszedł do jakieś dziewczyny i pocałował ją w policzek. Zdezorientowana, zboczyłam nieco z drogi i schowałam się w najbliższych krzakach, jakie były, tak abym mogła więcej zobaczyć. Przez głowę cały czas mi się kłębiła jedna myśl: co to jest za laska, która się obściskuje z moim Adrianem? Patrząc przez malutkie szparki, wiedziałam, że za wiele nie zobaczę, więc wyjrzałam całkiem z tych krzaków. Choć wiedziałam, że w każdej chwili ktoś może mnie nakryć. Nagle dziewczyna, która rozmawiała sobie wesoło z Adrianem, nagle się obróciła i w jednej sekundzie przeżyłam szok. To była Patrycja! Jedna z najpopularniejszych dziewczyn ze szkoły, która chodziła do mojej klasy, przyjaźniła się z Laurą i tymi innymi... W tej samej chwili kiedy zorientowałam się, że to ona, ci dwoje zaczęli patrzeć sobie w oczy i wiedziałam do czego zaraz dojdzie. Adrian pocałował ją. Przez chwilę myślałam, że to wszystko mi się przyśniło, jednak nagły w ból sercu i widok na tych dwoje nagle zamazał mi obraz przez oczami, a już po chwili poczułam swoje łzy na policzku. I znowu poczułam ten znajomy ból, który przeżyłam te kilka lat temu. Tylko, że ten był jeszcze gorszy! Życie straciło dla mnie sens...




______________________________________________

Przepraszam, że tyle czasu nic nie dodawałam, 
ale przyznam szczerze, że mi się nie chciało ;(
Totalnie nie wiedziałam co pisać..
Ale jak już widać powróciłam i teraz będę się 
starać rozdziały dodawać w miarę możliwości systematycznie:)
Ten rozdział moim zdaniem wyszedł tak sobie,
A Wy jak sądzicie? Czekam na wasze szczere komentarze.
Komentujcie :*