poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 29

Tego samego dnia.

     Odkładając długopis, obok bezwładnie leżącej kartki, na której napisałam wiadomość do mamy, wstałam z krzesła z zamiarem wyjścia z pokoju. W ostatniej chwili, jednak odwróciłam się gwałtownie, podeszłam do biurka, wzięłam do rąk kartkę i zaczęłam się w nią tępo wpatrywać. Próbowałam samą siebie uświadomić, że to co miałam zamiar zrobić było prawdą. Po chwili zacisnęłam mocno powieki, aby powstrzymać z całych sił łzy napływające do oczu i po upłynięciu kilku sekund otworzyłam je. Spojrzałam jeszcze raz na pożegnalny list, który nadal trzymałam w ręce, po czym odłożyłam go na biurko i ułożyłam w sposób najbardziej widoczny dla oczu. Odwracając głowę, rozejrzałam się dokładnie po moim pokoju, jakbym była w nim pierwszy raz. Pragnęłam zapamiętać każdy kąt, zakamarek, każdą rzecz w mojej własnej samotni. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie ile wspomnień było związanych z moim pokojem. To była taka moja jedyna, własna, prywatna przestrzeń. Błądząc wzrokiem po pokoju, nagle zatrzymał się on na plakatach moich byłych idoli. Pamiętałam, że jako takie małe dziecko, szalałam wręcz na ich punkcie i ich muzyki. Potem nawet nie wiedziałam kiedy dokładnie przestali mnie oni interesować, a plakaty mi nigdy nie przeszkadzały, więc nigdy nich nie ściągałam.
Obrzucając beznamiętnym spojrzeniem resztę rzeczy, które przywoływały we mnie wspomnienia, poczułam, że moje oczy się robią wilgotne. Postanowiłam więc wyjść z tego pokoju, raz na zawsze i zatrzasnąć za sobą mocno drzwi, tak aby nie kusiło nigdy więcej do nich zaglądać. Kierując się wolnym krokiem w stronę schodów, nadsłuchiwałam uważnie czy ktoś znajdywał się w mieszkaniu. Modliłam się w duchu, aby nikogo nie było, przede wszystkim mamy. Nie byłabym w stanie spojrzeć jej w oczy i tak po prostu sobie iść. Odejść. 
     Kierując się w stronę przedpokoju, cicho zakradłam się do szafki z butami i założyłam pierwsze lepsze jakie wpadły mi w ręce. Natomiast na cienką bluzkę, którą miałam na sobie, włożyłam ciemną, skórzaną kurtkę, po czym mając zamiar wyjść z mieszkania na dobre, odwróciłam głowę ostatni raz i spojrzałam smutnym wzrokiem na znane mi kąty od urodzenia. Jednak nikogo w nim nie było. Na szczęście! Tak bardzo pragnęłam tutaj zostać i popłakać w samotności. Ciągle nie byłam w stanie uwierzyć, że opuszczam ten dom. Opuszczam te życie. Dlatego ledwo powstrzymując się od płaczu, wybiegłam niemalże natychmiast z mieszkania. Kiedy znalazłam się na zewnątrz, zdziwiona rozejrzałam się dookoła siebie i zauważyłam, że na dworze panował już zmrok. Nie miałam pojęcia, że tak długo sama siedziałam zamknięta w pokoju. A gdzie mama, Olek? Cały dzień wydawał mi się być jednym wielkim nieporozumieniem. A może moje istnienie było takim właśnie wielkim nieporozumieniem?
     Wdychając głęboko powietrze do ust i je wolno wydychając, postanowiłam w końcu ruszyć się z miejsca. Poczułam jak chłodny wiatr nagle uderzył w moją twarz, sprawiając tym samym, że rozwiał mi włosy na różne strony. Jednak nie przeszkadzało mi to. Doskonale wiedziałam co miałam teraz zrobić, gdzie iść. Chodziło mi to po głowie już od dłuższego czasu, lecz bałam się przyznać do tego przed samą sobą. Potrzebowałam tylko takiego porządnego kopa w tyłek, by się na to zdobyć. To nie tylko była wina Adriana! To również wina mojego brata, Olka, Oliwii, że posunęłam się do takiego czynu. Dopiero kiedy dostałam list od Adriana zrozumiałam, że to koniec. Nie ma szans, abym mogła się wyleczyć z takiej miłości! To wszystko było bez sensu. Zostałam sama jak palec. Dla kogo miałam żyć i po co? Cały czas musiałabym udawać, męczyć się, kłamać... A po co to wszystko? Wolałam zaoszczędzić tego sobie. Przede wszystkim sobie!
     7 października - nigdy nie przypuszczałabym, że ta dzisiejsza data będzie tak ważna w moim życiu. Będzie wyryta grubymi literami na moim nagrobku. I znowu ludzie będą mówić: ''To ta 17-latka co popełniła samobójstwo...''. A może nawet będą gadać gorsze rzeczy? ''To kolejna ta co nie dała rady? Co się poddała? Co ma słabą psychikę?''. Dobrze, że mnie już nie będzie na tym świecie! Wolałam mieć tą pewność, że będę smażyła się w piekle, niż żyła z ludźmi z którymi na każdym kroku cię krzywdzą, ranią, nienawidzą. Czyż to nie było lepsze wyjście? 
     Najbardziej jednak żałowałam tego, że tak niewiele rzeczy przeżyłam, że praktycznie niczego w życiu nie doświadczyłam, do niczego nie doszłam. Pragnęłam studiować medycynę. Chciałam leczyć ludzi chorych, pomagać im w każdy możliwy sposób oraz ratować im życie. Tak bardzo chciałam się jeszcze w życiu na coś przydać! Chciałam jeszcze zrobić coś dobrego dla tego okrutnego świata. Potem dopiero założyć rodzinę, mieć przy sobie Tego wymarzonego mężczyznę, mieć trójkę wspaniałych dzieci. Chciałam żyć do końca, spełniać się zawodowo, zostać żoną, mamą, babcią. Widzieć jak te wszystkie dzieci dorastają. Kochać je z całego serca, najbardziej jak matka i babcia potrafi! Jednak teraz przez swoją utraconą młodość, traciłam również i życie. Ale byłam pewna swojej decyzji. Nie miałam już sił na to wszystko, a nic nie zanosiło się w moim życiu na zmiany - tym bardziej na lepsze. 
     Odrywając się z osłupienia, rozejrzałam się wokół siebie, ponieważ nie wiedziałam gdzie się znajdywałam. Moim oczom ukazała się stacja PKP w pobliskiej miejscowości. Wiedziałam, że to było idealne miejsce. Na stacji było ciemno i nie było ani jednej żywej duszy, ponieważ ona była dość opuszczona, jednak pociągi często przez nią przejeżdżały. Poza tym było wiadomo, że o tej porze mało ludzi jedzie, a tym bardziej pociągami. Zerkając na rozkład jazdy, zorientowałam się, że za pięć minut powinien nadjechać pociąg, który jechał w kierunku Poznania. Musiałam to zrobić! Dlatego szybkim krokiem udałam się torami. Doskonale wiedziałam, że kawałek za stacją jest taki ostry zakręt. To właśnie przed nim chciałam to zrobić! Że kiedy maszynista wyjedzie z zakrętu i mnie zauważy, nie będzie już w stanie zahamować! A to, że była już prawie noc dodatkowo mnie ucieszyło, że nawet jeśli by ktoś był, to nikt nie będzie mnie w stanie zauważyć. Raczej nie było takiej możliwości! 
     Kiedy dotarłam do planowanego miejsca, jeszcze raz rozejrzałam się dookoła siebie, po czym od razu położyłam się na torach. Słyszałam jak moje serce mocno waliło. Ze strachu? A może wyliczało sekundy mojego życia? Tak właśnie nadchodził właśnie wielki koniec historii mojego życia. To właśnie tutaj miało dojść do tragedii! To tutaj cząstki mojego ciała miały się rozsypać na kawałeczki, niczym szkło. To tutaj moje serce przestanie bić i w końcu... odejdę.
     Wpatrując się w gwiazdy, które pięknie świeciły i migotały na niebie, uśmiechnęłam się do jednej z nich, która świeciła najjaśniej z nich wszystkich. Wiedziałam, że była moja! To ona wyczuwała ostatnie minuty, sekundy mojego życia. Wtedy z rozmyślań, wytrącił mnie odgłos nadjeżdżającego z oddali pociągu...  

          
  ___________________________________________________

 
''Zrób to, uczyń to,
co masz do stracenia,
Ten świat nie zawierzy ci nic,
a przysporzy cierpienia,
Życie jest zachłanne,
rozkazem dalej żyć,
Lecz jak długo mam w gehenny kręgu tkwić?
Ile można ronić łez,
tracić świadomości,
Skończ to – mówią nie,
a w drodze przemyślenia,
spełnisz wkrótce wiernie,
tchórzliwe zamierzenia.
Dopełnisz obietnicy w ten mroczny dzień,
A potem wraz z zachodem słońca,
Twoja dusza odejdzie w cień, w niepamięć,
Ty jednak już wybrałeś,
Już cię nie ma,
Już nie istniejesz tak jak dawniej istniałeś''



 Właśnie z pomocą tej piosenki
napisałam ten jakże trudny i ciężki rozdział
Komentujcie :*

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 28

Tego samego dnia.

     Trzymając nerwowo w dłoni list, który dostałam kilkanaście minut temu, starałam za wszelką cenę powstrzymać łzy napływające do oczu. Niestety nie było mi to dane, kiedy mój wzrok doczytał najbardziej bolesny fragment listu. W jednej chwili łzy z oczów popłynęły niczym fontanna powodując, że spływały po mojej rozgrzanej twarzy i bezwładnie opadały na kartkę, którą trzymałam w ręce. Próbowałam zacisnąć usta, aby nie wydobył się z nich żaden dźwięk, jednak nie mogłam. Nie w tym momencie. Po chwili z moich ust wydobył się cichy, spazmatyczny szloch, nad którym nie byłam w stanie zapanować. Przed oczami zamazał mi się obraz, powodując, że nagle niemiłosiernie rozbolała mnie głowa. Bezsilna, położyłam się na łóżku na nowo zanosząc się szlochem. Cichy szloch, po chwili szybko zamienił w histeryczny płacz, którego już w ogóle nie mogłam kontrolować. Czułam, że z każdym oddechem narasta we mnie coraz więcej bólu, żalu, gniewu. To było nie do zniesienia! Dlaczego życie musiało być aż tak okrutne? Dlaczego Adrian dał mi ten cholerny list? Dlaczego musiałam tak cierpieć? Przecież powinien dobrze wiedzieć, że takie listy tylko pogarszają sprawę. Sprawiają tylko kolejny powód do zmartwień, pozostawiają w nas ogromne rany, psują psychikę człowieka. Adrianowi nie mogło zależeć na tym, abym poznała prawdę, on chciał tylko zagłuszyć swoje poczucie winy i mieć święty spokój. Ode mnie! Zapewne zrobił to dla swojej dziewczyny, Patrycji, aby nic nie stanęło im na drodze do szczęścia. Przecież oboje byli tacy zakochani, a ja byłam tylko ich przeszkodą. Nic nie wartą przeszkodą. Podeptaną przez świat, bez żadnych wyjaśnień. Co z niego za ''przyjaciel'' skoro nie raczył mi powiedzieć o swojej nowej miłości? Może nie chciał zapeszać? Co on widział w tej Patrycji? To tak strasznie bolało. Za każdym razem kiedy w myślach wymawiałam sobie jej imię, gotowało się we mnie. Nienawidziłam jej, nienawidziłam jej imienia i wszystko co było z nią związane. Nie mogłam zrozumieć dlaczego akurat to ją wybrał. Co ona miała w sobie takiego, że go to tak zauroczyło? A może nie patrzył na nią pod względem osobowości i charakteru, tylko pod względem wyglądu? Czyżby okazał się aż tak pustym chłopakiem? A może jest inaczej, może to tylko jakaś głupia, podstępna gra mojego brata? A Adrian był w nią tylko zamieszany tak jak Oliwia? Nie, to niemożliwe, przecież sama widziałam Adriana z Patrycją w parku. Olek nie mógł tego wymyślić, chociaż w głębi serca tak bardzo na to liczyłam. Niestety było inaczej, jak sam napisał w liście, Adrian naprawdę kochał Patrycję...
     Wyczerpana, z trudem podniosłam się z łóżka i przetarłam dłońmi twarz mokrą od łez. Zdekoncentrowana, nie byłam sobie stanie przypomnieć czy ktoś był w domu. Jednak w tej chwili miałam to zupełnie gdzieś. Nie miałam sił, by zamartwiać się takimi drobnostkami, kiedy moje życie było na krawędzi ogromnej przepaści. Czułam, że moja depresja, z każdym dniem pogłębia się jeszcze bardziej. Do tej pory żyłam złudną nadzieją, że być może jednak coś jednak zmieni się w moim życiu, tym razem na lepsze. Niestety nic bardziej mylnego! Moje życie to pasmo ciągłych, niekończących się nieszczęść i rozczarowań. Nagle stanęła przed oczami mi sytuacja w jakiej znajdowałam się niespełna trzy tygodnie temu. Kiedy korespondowałam sobie z Mateuszem, jednak on po jakimś czasie znudził się mną i napisał mi te kilka gorzkich słów, które tak bardzo mnie zabolały. Zdałam sobie sprawę, ze to bardzo podobna sytuacja w której się teraz znajdywałam. Z tym, że teraz było o wiele gorzej. Byłam zakochana nieszczęśliwie! A to chyba jedna z najgorszych rzeczy jaka może się przytrafić człowiekowi. 
     Wpatrując się bezsensownie w list, po raz kolejny wzięłam go do ręki. Nie czytałam go, lecz przyglądałam się jego pismu. Skupiona tylko i wyłącznie na tym pomyślałam, że ja nie chcę tak żyć - bez niego. Nie poradziłabym sobie z tym sama. To nie miało prawa się udać! Kolejny raz przeczytałam całą zawartość listu, po czym odłożyłam go obok, a on bezwładnie spadł z łóżka, prosto do mojej podręcznej torby. Nie miałam sił, znowu po niego sięgać. Z resztą za każdym razem, kiedy go czytałam poczułam ten okropny ból w sercu. Poczułam dosłownie jakby mi igłę wkuł prosto w serce. Po chwili na moją twarz spłynęła kolejna porcja łez. Miałam tego dość! Nie byłam w stanie co pięć minut płakać, nie miałam już na to sił. To mnie wykańczało! Nie byłam w stanie dalej żyć cierpieniem i rozczarowaniem. To jednak nie dla mnie. 
     ''Wtedy, właśnie w takim momencie jak ten, przychodzą do głowy takie pomysły, które niby przez całe życie ciągle człowiekowi chodzą po głowie, jednak nikt nie ma tyle odwagi, by się na to zdobyć. To właśnie następuje w takich momentach, w których wiesz, że to wszystko już nie ma sensu, że po prostu z góry się poddajesz. I nic cię wtedy nie powstrzyma...''
     Wstając pewnym ruchem z łóżka, podeszłam do biurka i usiadłam obok na krześle. Z szuflady wyciągnęłam czystą kartkę i długopis. Rozkładając się wygodnie na krześle, wzięłam niepewnie do ręki długopis, po czym ciężko westchnęłam i napisałam:

Mamo!

Doskonale pamiętam Twoje słowa, przy naszej ostatniej rozmowie.
Pamiętam jak powiedziałaś, że Adrian nie był mnie wart
oraz to, że wszystko będzie dobrze.
Wiem, że powiedziałaś to w dobrej wierze, wtedy
nawet jeszcze sama w to wierzyłam.
A tak naprawdę tylko głupie, nic nie znaczące słowa!
I sama o tym dobrze wiesz.
Wiem, że może znienawidzisz mnie za to co zrobiłam,
ale ja już nie potrafię dłużej tak żyć!
NIE POTRAFIĘ!!!
To tylko i wyłącznie mój wybór i moja decyzja.
Mam nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi za to co zrobiłam.

Twoja wiecznie kochająca córka - Amelia.


 ______________________________________
 Hej! W końcu udało mi się napisać ten rozdział,
a niestety łatwo nie było.. ale w końcu jest:)
Bardzo ciekawa jestem waszej reakcji..
Wiem, że może niektórzy nie tego się 
spodziewali,za co przepraszam..
Ale w końcu nie trzymam tu nikogo na siłę,
komu się podoba to czyta i komentuje,
komu nie - trudno. 
Jednak bardzo dziękuje tym co ze mną są ciągle:D
I motywują mnie do dalszego pisania.
Serdecznie dziękuję :*
I do napisania :*

czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 27


Amelia!

Wiem, że danie Ci listu był fatalnym pomysłem, 
ale nie stać mnie było na nic lepszego.
Nie byłem w stanie spotkać się z Tobą, czy też dać Ci 
go osobiście i spojrzeć w oczy. 
Możesz nazwać mnie tchórzem, może nim jestem. Trudno.
Jednak muszę Ci coś powiedzieć.
Wiem, że mogą Cię zaboleć te słowa, które
zaraz przeczytasz, ale chcę, żebyś wiedziała, że
odkąd się poznaliśmy byłaś mi bliska, jak siostra.
Albo przyjaciółka. Od kiedy Cię poznałem zawsze uważałem Cię
tylko za przyjaciółkę, bo... moje serce już było zajęte
dla innej dziewczyny.
Żałuję, że Ci wcześniej o tym nie powiedziałem.
Głupio się czułem i to nie w moim stylu 
byłoby zostawić całą sprawę bez wyjaśnienia, dlatego
postanowiłem napisać ten list.
Wiem, że to niczego nie załatwi, albo być może
pogorszy sprawę, ale chciałem żebyś wiedziała.
Przepraszam.

 Adrian         

________________________________________

Hejka ;*
Dzisiaj rozdział króciutki.
Napisałam w nim tylko ten list od Adriana.
Nie miałam niestety czasu, żeby napisać
coś więcej, wybaczcie.
Ciekawi co dalej będzie z naszą Amelią?
W następnym tyg powinien być nowy rozdział.
Komentujcie!