środa, 16 lipca 2014

Rozdział 30

Tego samego dnia.

     Przerażona, otworzyłam szeroko oczy i dotknęłam ręką swojej klatki piersiowej, tak jakbym chciała ostatni raz poczuć, usłyszeć bicie własnego serca. Gdzieś w głębi poczułam ogromną panikę i strach. Przełykając głośno ślinę, spojrzałam jeszcze raz na ciemne niebo i miliony gwiazdek migoczących na nim. Po chwili poczułam swoje łzy, które spływały po moim zimnym policzku. Wiedziałam, że to był definitywny koniec. Ostateczne pożegnanie z samym sobą. Z życiem. Jednak czy aby dobrze wybrałam? Czy będąc gdzieś daleko poza Ziemią, będę żałowała tej decyzji? Nie! Nie było już odwrotu. To właśnie tutaj i w tej chwili miało dojść do wypadku. Wszystko było dokładnie i precyzyjnie obmyślane. Jednak z każdą sekundą, w głębi czułam narastający we mnie paniczny strach. Tak cholernie się bałam! Wtedy nagle gdzieś z oddali usłyszałam czyjeś wołanie, krzyk. Zdezorientowana odwróciłam głowę i spostrzegłam za sobą osobę, która biegła w moją stronę z dwoma walizkami, targając je za sobą. Po chwili jednak zrezygnowała z nich ta osoba i zostawiła je gdzieś nieopodal, po czym znowu zaczęła biegnąć w moim kierunku. Po długich włosach, które rozwiewały się w powietrzu, rozpoznałam, że to była dziewczyna. Zmieszana i jednocześnie podirytowana sytuacją, postanowiłam podnieść się tak, że po chwili byłam w pozycji siedzącej. Kiedy dziewczyna była już dostatecznie blisko mnie, wycedziłam ze złością w głosie, która we mnie aż kipiała.
- Idź sobie stąd! Nie widzisz, że mi przeszkadzasz...?
- Na litość Boską! Dziewczyno, ty wiesz co ty w ogóle wyprawiasz? Zejdź z tych torów puki nie jest jeszcze za późno! Ty chyba naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, co ty robisz! - krzyczała nieznajoma wymachując energicznie rękami.
- Nie zamierzam się wycofać! Ciebie też nie chcę słuchać! Kim ty jesteś, aby mi mówić co mam robić? Wynoś się stąd i zapomnij o całej tej sytuacji. Zapomnij o mnie! - rzuciłam ledwo dosłyszalnie i przetarłam dłonią łzy, które bezwładnie spływały po policzku, po czym spojrzałam wyczekująco na nieznajomą. 
- I tak po prostu się poddajesz? Nie wątpię, że miałaś jakiś naprawdę poważny powód, ale nie możesz tego zrobić! - powiedziała dziewczyna całkowicie ignorując moje błagania i spoglądała co chwilę na miejsce, z którego za moment miał nadjechać pociąg. Widziałam po jej oczach, że była równie przerażona jak ja, jednak ta nie miała zamiaru odpuścić - Ja nie pozwolę na to, rozumiesz? Nie dopuszczę do tego! - powiedziała z determinacją w głosie i ruszyła w kierunku zakrętu.
- Utrudniasz mi to! - krzyknęłam
- Wiem! Ale nie mam innego wyjścia, jestem zmuszona zatrzymać ten pociąg...
- Proszę, nie rób tego! Nie powstrzymuj go! - krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam.
Potem wszystko wydawało mi się jak w zwolnionym tempie. Zdziwiona dziewczyna zawróciła i po chwili pojawiła się obok mnie. Zaczęła krzyczeć do mnie. Natomiast ja zdawałam się nie słyszeć żadnego dźwięku, poza stukaniem nadjeżdżającego pociągu. Słyszałam, że zbliża się on do tego przeklętego zakrętu. Wtedy poczułam jak adrenalina uderza z prędkością światła do mojej głowy sprawiając, że źrenice zrobiły mi się szersze, a serce z każdą sekundą szybciej biło. Popatrzałam pół przytomnym wzrokiem na nieznajomą dziewczynę, która szarpała mnie z całych sił, krzyczała i usiłowała ściągnąć mnie z torów, jednak bezskutecznie, ponieważ ja zawzięcie się ich trzymałam. Widziałam w oczach nieznajomej tyle strachu, lęku i paniki. Byłam pewna, że zaraz się rozpłacze z bezradności. Było za późno na zatrzymanie pociągu! Wtedy z zakrętu nadjechał pociąg, który totalnie nas oślepił. Dziewczyna próbowała jeszcze raz mnie ściągnąć z torów, ale tym razem odepchnęłam ją od siebie sprawiając, że upadła gdzieś obok. Ja widziałam tylko jak pociąg zbliżał się do mnie coraz to bliżej. Światła jego mnie totalnie oślepiały. Nagle z tego transu oderwał mnie przeraźliwy pisk zatrzymującego się pociągu, wtedy niewiele myśląc, śmiertelnie przestraszona szybko wstałam i uciekłam. Nie wiedziałam gdzie biegłam, chciałam być tylko jak najdalej stąd. Kiedy obróciłam się na moment,  zobaczyłam, że pociąg stanął i wyszedł z niego jakiś facet, który najprawdopodobniej był konduktorem i pokierował się prosto do miejsca gdzie przed chwilą miało miejsce całe to zdarzenie. Odwracając szybko głowę, postanowiłam dalej biec przed siebie. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że nie miałam dokąd pójść. Rozglądając się dookoła siebie zobaczyłam, że znajdywałam się na jakimś totalnym odludziu. Wokół mnie było mnóstwo drzew, krzaków i dość wysoka trawa, która przeważała w tym miejscu. Bezcelowo błądząc po dużej trawie, postanowiłam w końcu zawrócić. Nie wiedziałam gdzie miałam się podziać, a nie chciałam wracać do domu. Nie byłam jeszcze gotowa zmierzyć się z rzeczywistością! W końcu zupełnie opadnięta z jakichkolwiek sił, usiadłam na jakimś pniu i szczelnie zakryłam dłońmi swoją twarz. Czułam się zagubiona i totalnie rozbita wewnętrznie. Nagle wtedy usłyszałam nieopodal zbliżające się jakieś kroki w tym kierunku. Siedziałam jak sparaliżowana, nie próbując się nawet poruszyć. Przez chwilę bałam się, że to mogło być jakieś zwierzę z lasu. Ale odetchnęłam z ulgą, kiedy nagle usłyszałam głos swojej tajemniczej wybawicielki.
- Szukałam cię - powiedziała dziewczyna, ciągnąc za sobą dwie, duże walizki. Byłam zdziwiona jak ona zdołała przez taką trawę przyjść tu z nimi.
- Jak mnie tu znalazłaś? - zapytałam nieufnie.
Nieznajoma wzruszyła ramionami, położyła obok mnie walizki i usiadła sobie wygodnie na jednej, po czym spojrzała na mnie niepewnie i odpowiedziała:
- Intuicja - odparła, po czym utkwiła wzrok w ziemii. Patrząc na nią przez te kilka sekund, nagle zdałam sobie sprawę, że nie zrobiłam najważniejszego.
- Wiesz, chciałam cię bardzo przeprosić, że cię wtedy popchnęłam... byłam przerażona... to wszystko było takie... - przerwałam, aby zebrać jakoś myśli. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że jeśli nawet bardzo bym chciała, nie mogłam tego opisać. 
- Spokojnie, już jest wszystko okej. - powiedziała, unosząc lekko jeden kącik ust w górę. Odwracając wzrok, spojrzałam gdzieś w dal i nagle posmutniałam. Pomiędzy nami również zapadła długa cisza. Nie była to niezręczna cisza, lecz przyjemna. Dziewczyna doskonale rozumiała jak musiałam się czuć, po tym co przeżyłam. Dziękowałam jej w głębi, za to, że nic nie mówiła i tak po prostu przy mnie była. A przecież tak naprawdę była dla mnie zupełnie obcą osobą! Jednak prawda była taka, że dała mi więcej wsparcia i zrozumienia niż moi najbliżsi. Czasami takie osoby okazują się lepsze, niż ci najbliżsi i najlepsi znajomi, którzy na każdym kroku próbują cię zniszczyć, jak się potem o tym dowiadujesz. Czasami taka przypadkowa znajomość potrafiła dać więcej, niż ci wszyscy razem wzięci. To prawda! Ta dziewczyna uratowała mnie przed czymś najgorszym! Uratowała mi życie! Jej słowa, krzyki na torach sprawiły, utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie chciałam tego tak naprawdę zrobić! Byłam wtedy całkowicie bezradna. Nikogo przy mnie nie było, nikt nie powiedział mi, nie doradził co mam zrobić. Czułam się tak cholernie samotna, że nie wiedziałam co zrobić ze swoim życiem. Potem kiedy pojawiła się ta nieznajoma dziewczyna zrozumiałam, że to co chciałam zrobić było najgorsze z możliwych rzeczy. 
Nagle wybuchnęłam niepohamowanym płaczem, którego nie byłam w stanie kontrolować. Nie zauważając nawet kiedy, dziewczyna podeszła do mnie i mnie mocno przytuliła. Od razu poczułam jak wielki ciężar spada z mojego serca.
- Ejj, nie płacz! Już jest wszystko w porządku! - powiedziała dziewczyna i nagle oderwała się, spojrzała na mnie i wykrzyknęła radośnie potrząsając mną: - Ty żyjesz!
- To ty mnie tak naprawdę uratowałaś! Boże, gdyby nie ty... odeszłabym - stwierdziłam, próbując samą siebie w tym fakcie uświadomić.
- Gdyby mnie nie było, zapewne sama wystraszyłabyś się i uciekła... więc tak czy inaczej... przeżyłabyś.
- Wiesz, jeszcze pół godziny temu myślałam zupełnie inaczej... naprawdę chciałam popełnić samobójstwo. Nie miałam już po prostu sił radzić sobie z tymi wszystkimi problemami. Wykańczało mnie to! Potem to wszystko działo się tak szybko i zanim się zorientowałam leżałam na torach... potem pojawiłaś się ty. Boże, ja nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć! Przecież jeszcze kilka sekund i było by po mnie. Kiedy ten pociąg zbliżał się do mnie... potem mnie zauważył i zaczął hamować... myślałam, że już jest za późno... dzieliło nas kilkanaście metrów... To było przerażające i straszne...- przerwałam na moment swój monolog, aby popatrzeć przez chwile w oczy swojej towarzyszki, po czym dodałam: - Będę ci dłużna do końca życia. 
- To uważaj bo teraz będziesz musiała spełniać każde moje zachcianki! - ogłosiła, po czym zaśmiała się tak pięknie, melodyjnie, że aż usta otworzyłam ze zdziwienia, co oczywiście nie uszło uwadze mojej towarzyszki - Tak, wiem co chcesz powiedzieć. Mam dość specyficzny śmiech. A z tymi zachciankami żartowałam oczywiście. Tak w ogóle to mam na imię Weronika, a ty? - uśmiechnęła się dziewczyna i wyciągnęła swoją dłoń w moją stronę. 
- Amelia, miło mi cię poznać. Szczerze muszę przyznać, że poznałyśmy się w dość nietypowy sposób. - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
- A ja się cieszę, że ty żyjesz, dziewczyno! Amelia, mam do ciebie pewną propozycję. Mój pociąg już właśnie odjechał... a następny mam dopiero nad ranem. Co ty na to, żeby spędzić tutaj kilka następnych godzin w miłym towarzystwie? - zapytała Weronika uśmiechając się zachęcająco. 
- Jasne, z przyjemnością! - odpowiedziałam 

 
  ___________________________________________

W końcu pojawił się! :D
Tak, więc mamy taki mały happy end czy coś w tym stylu.
Co do końcówki nie jestem do końca pewna
bo trochę śpieszyłam się, ale najwyżej później poprawię.
No i mamy nową bohaterkę - Weronikę :)
Postaram się jeszcze dziś umieścić jej zdj w bohaterach ;p
A co Wy o niej myślicie?
Jak Wam się podoba rozdział?
Komentujcie, to naprawdę motywuje! :D
Pozdrawiam :*