wtorek, 29 października 2013

Rozdział 13


Trzy dni później.

      Stojąc przy garderobie z ubraniami, zorientowałam się, że przez cały poranek uśmiech nie schodził mi z twarzy. Był to chyba jedyny mój poniedziałek, z którego cieszyłam się najbardziej na świecie! Nie mogłam, wręcz uwierzyć, że ten długo oczekiwany dzień wreszcie nadszedł! Moja pierwsza randka z Adrianem. Czekałam na ten dzień, od pierwszego dnia, kiedy go spotkałam. Czasami zastanawiałam, się czym ja sobie zasłużyłam na takiego wspaniałego chłopaka jak on. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że już za kilka godzin, zaraz po lekcjach, spotkam się z nim. Z góry wiedziałam, że przez wszystkie lekcje raczej nie będę się mogła skupić, na czym innym niż tylko nad rozmyślaniem, jak to spotkanie przebiegnie. Czułam się taka podekscytowana, szczęśliwa, a jednocześnie zdenerwowanie i stres zjadały mnie od środka. 
     Obiecałam sobie, że tego dnia ubiorę się bardziej kobieco i ładniej niż zwykle. Nie chciałam zakładać od razu sukienek, albo spódniczek, bo nie chciałam się zbytnio wyróżniać w szkole i... nie chciałam, żeby Adrian pomyślał, że to dla niego, że mi na nim zależy i tak dalej. W zamian postanowiłam, że włożę ciemne rurki, podkreślające moje szczupłe nogi, oraz niebieską bluzkę, z krótkim rękawem, którą ostatnio kupiłam będąc na zakupach z Oliwią. Do tego brązowe buty na koturnie. Włosy starannie wyprostowałam, a makijaż również zrobiłam sobie najstaranniej jak potrafiłam, ale uważałam aby z nim zbytnio nie przesadzić. Zazwyczaj nie ubierałam się tak do szkoły i dlatego wiedziałam, że ludzie będą się na mnie patrzeć, ale w tej chwili było mi to obojętne. Miałam tylko nadzieję, że spodobam się Adrianowi. 
- Amelia, Olek zejdźcie na chwilę! - zawołała niespodziewanie mama.
Zaskoczona odłożyłam wszystkie kosmetyki na bok i pobiegłam na dół, do łazienki, aby przyjrzeć sobie sobie w lustrze po raz ostatni. Cóż, szczerze mówiąc już dawno nie wyglądałam tak ładnie. Martwiłam się tylko, czy aby makijaż mi się nie rozmaże przez te kilka godzin w szkole. Jednak stwierdziłam, że nie będę przesadzać. 
Kiedy już byłam gotowa, poszłam do kuchni, aby zobaczyć w jakim celu mama mnie wołała.      
- Co chciałaś? - spytałam
- Poczekajmy na Olka. - powiedziała dość poważnym tonem, którego się trochę przestraszyłam.
W tym momencie właśnie, zeszedł Olek, który kiedy mnie zobaczył, zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu i powiedział:
- A od kiedy ty chodzisz w koturnach? - zapytał z drwiną, którą się dało ją wyczuć na kilometr.
- Nie twój zasrany interes! - odpyskowałam.
- Przestańcie, proszę! Mam wam coś ważnego do powiedzenia - zamilkła na chwilę, aby upewnić się czy ją słuchamy, po czym dokończyła - Dzisiaj, niestety muszę wyjechać na kolejny wyjazd służbowy do Warszawy. 
- A na ile? - zapytał z ciekawością Olek
- Na kilka dni...
- No i co związku z tym? Wcześniej też wyjeżdżałaś. - powiedziałam przyglądając się mamie uważnie, ponieważ wyglądała na zmartwioną.
- Boję się was znowu samych zostawić. Wy ciągle się kłócicie, docinacie sobie... Olek palił, nie wiadomo co wam znowu strzeli do głowy!
- Spokojnie mamo, nie będę już palił, obiecałem przecież, tak? A jeśli chodzi o nas.. - Olek przerwał na sekundę, aby spojrzeć na mnie - poradzimy sobie.
- Nie pozabijacie się? - spytała mama z lekkim rozbawieniem.
- Nie, mamo. Jedź sobie i o nic się nie martw - powiedziałam z uśmiechem. 
- Dobrze - powiedziała wyraźnie uspokojona mama - Pieniądze na jedzenie zostawię wam na lodówce, mam nadzieję, że sto złotych starczy!?
- Jasne. To tylko kilka dni. - stwierdziłam, po czym spojrzałam na Olka, który widać było, że myślał nad czymś bardzo intensywnie, uśmiechając się pod nosem. Przez moment, pomyślałam, że być może cieszy się z tego, że ma okazję, aby zemścić mi się za tą ostatnią akcję. Jednak ja się nie bałam. Czułam, że Adrian daje mi niewyobrażalną siłę, do pokonywania przeszkód i do rozwiązywania problemów. I w tym momencie najmniej obchodziło mnie to, co sobie kombinuje mój brat. Miałam na to za dobry humor. 



  

____________________________________________

Krótki ale jest :P
Jak uważacie, powiedzie się randka Ami i Adriana?
Komentujcie :D



czwartek, 24 października 2013

Rozdział 12


     Przez sekundę pomyślałam, że to wszystko mi się przewidziało, albo że to tylko moja wyobraźnia. Jednak rzeczywistość była inna... dosłownie wszystkie rzeczy jakiekolwiek znajdywały się w moim pokoju, były porozwalane na podłodze. Od książek, zeszytów, płyt po różne słodycze, które przechowywałam pod łóżkiem. Cały mój pokój wyglądał jak jakieś pobojowisko. Kiedy weszłam dalej, z przerażeniem zauważyłam, że zniknęły wszystkie moje pamiątki, pocztówki, zdjęcia, zegarki, kolczyki, cała moja biżuteria... dosłownie wszystko, znajdywało się teraz na podłodze! Wszystkie moje najcenniejsze rzeczy! Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Byłam pewna na sto, a nawet na tysiąc procent, że tego arcydzieła dokonał mój ''wspaniały'' braciszek. Bez zastanowienia, ruszyłam w kierunku jego pokoju. A kiedy tylko się w nim pojawiłam, zaczęłam się na niego wydzierać:
- Jeśli to była ta twoja zemsta, to ci się udało!
Zdezorientowany Olek, ściągnął słuchawki, które miał na uszach i zrobił minę niewiniątka. Po kilku sekundach ciszy, pomiędzy nami, nie wytrzymał i zaczął się śmiać najgłośniej jak się tylko dało. Zirytowana, zaczęłam dalej krzyczeć:
- Ty jesteś jakiś nienormalny! Czy ty serio nie masz nic innego do roboty tylko ciągle się mścić na ludziach? Nie masz innego hobby, w tym twoim life? 
- Oo, proszę! Odezwała się ta niewinna! A kto nakablował matce? Może duch święty, co? 
- Sam się o to prosiłeś! 
- Teraz przez ciebie, gówniaro mam szlaban i zero kieszonkowych. 
- Więc postanowiłeś się odwdzięczyć?
- Tak, przynajmniej będziesz miała co robić! Ja matkę jakoś udobrucham i będzie git! 
- Nie, nie będzie git, ja już się o to postaram! - rzuciłam zdenerwowana.
- Jasne, jasne.. a teraz wynoś się stąd! - krzyknął, zakładając z powrotem słuchawki na uszy.
Wzburzona, wyszłam z pokoju brata. Z mojej torby wyciągnęłam słuchawki, założyłam kurtkę i wyszłam z domu.
                                                             *

     Godzinami włóczyłam się bez celu, po mieście. Nawet ulubiona muzyka, podgłośniona na cały regulator, nie była w stanie uspokoić moich myśli. Przez cały czas myślałam o całej tej sytuacji z Olkiem. To była jakaś masakra! 
Rozejrzałam się dookoła. Znajdywałam się w jakimś parku. Zrezygnowana, usiadłam na pobliskiej ławce, która się tutaj znajdywała. Czułam się bezradna, ale też jednocześnie rozdrażniona i podirytowana całą tą sytuacją. Miałam ochotę zemścić się na bracie w taki sposób, aby popamiętał mnie na długo. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Czasami jest mi przykro, gdy widzę jak inne koleżanki z klasy wspaniale dogadują się ze swoimi braćmi. Dlaczego ja tak nie mam? Co ja takiego złego w życiu zrobiłam? W głębi duszy, miałam jeszcze nadzieję, że zmieni się, zmieni nastawienie... no nie wiem, cokolwiek. Jednak po dzisiejszym dniu, zrozumiałam, że on nigdy się nie zmieni! Mam brata: aroganckiego, bezczelnego, bezwzględnego, egoistycznego i perfidnego. Mogłabym wszystkie jego złe cechy wymieniać w nieskończoność. Ale on się nigdy nie zmieni! Przez te wieczne kłótnie, przepychanki z Olkiem, mam dość wszystkiego. Czasem zastanawiam się, czy mam jeszcze dla kogo żyć tutaj? A no tak.. mam Adriana, Oliwię, Michała, mamę... tak, mam dla kogo żyć! Powinnam być silna, nie poddawać się i pokazać Olkowi, kto tutaj rządzi! Nie powinnam się załamywać, tylko wymyślić coś takiego, co pokazałoby bratu, że tak po prostu nie poddaję się bez walki! Postanowiłam, że tak zrobię! Może nie tylko dla siebie, ale też i dla Adriana. 
     Zdeterminowana, ruszyłam w kierunku domu. Co prawda nie miałam jeszcze dokładnie obmyślonego planu zemsty, ale miałam nadzieję, że w drodze do domu wpadnę na jakiś dobry pomysł.
      Kiedy dotarłam do domu, zauważyłam, że światło w łazience się świeciło i było słychać, że ktoś bierze prysznic. Nie mogła być to mama, ponieważ ona jeszcze była w pracy, więc musiał być to Olek. W dosłownie jednej sekundzie, wpadłam na szatański pomysł. I przy okazji chciałam udowodnić bratu, że ze mną lepiej nie zadzierać!
Najpierw pobiegłam zamknąć wszystkie okna oraz drzwi, prócz tego wejściowego. Następnie zamknęłam na klucz jego pokój. A potem sprawdziłam, czy drzwi do łazienki są otwarte. Miałam szczęście, że były. Olek nie mógł mnie zauważyć, bo był obrócony tyłem. Więc skorzystałam z tego i zabrałam wszystkie ręczniki, jakie wpadły mi w ręce, wyniosłam je do salonu i schowałam w szafie. Następnie wróciłam do łazienki, zabrałam jego ubrania i krzyczałam wymachując nimi:
- Spróbuj to złapać, lamusie!
Mina Olka, w tej chwili była bezcenna. Wyglądał na przerażonego i zdezorientowanego.
- Weź się nie wygłupiaj! Oddawaj to!
- Chyba śnisz! - krzyknęłam i pobiegłam w stronę kuchni. Niczego nieświadomy Olek, zupełnie nagi pobiegnął za mną, zasłaniając jedną ręką swoje krocze. Na co tylko wybuchnęłam śmiechem. Widziałam, że Olek aż się gotował ze złości.
- Ami, oddaj mi to do cholery!
Nic nie odpowiadając, pobiegłam z tymi jego cuchnącymi rzeczami do salonu, goniąc się jak dzieci wokół stołu. Po chwili zrezygnowany Olek, poszedł do swojego pokoju.
- Idź tam, idź! Drzwi są na pewno otwarte! - krzyknęłam wybuchając głośnym śmiechem.
- Ja cię kurwa zabije! - krzyknął brat, który zawrócił i zaczęła się ponowna gonitwa. Tym razem postanowiłam dokończyć swój plan i wybiegłam na dwór. Kiedy już byłam prawie na drodze, obróciłam się aby się upewnić, czy Olek nadal za mną biegnie. Tak, biegł.. a raczej szedł, zmęczony. Ale po chwili znów zaczął za mną biegnąć, krzycząc i wyzywając od idiotek. Mnie to nawet nie ruszało, podobała mi się taka zabawa i wiedziałam, że po tej akcji Olkowi, odechce się tej całej szarpaniny pomiędzy mną, a nim. Okrążając dom, Olek próbował mnie podejść z drugiej strony, jednak nie udało mu się to, ponieważ ja też zmieniłam kierunek i weszłam do domu, zamykając drzwi na klucz. Wiedziałam, że Olek jest na dworze, zupełnie nagi i nie ma możliwości, aby wszedł do domu. Kiedy Olek dobiegł do drzwi i zorientował się jaka jest sytuacja, zaczął szarpać drzwi i zaczął grozić:
- Otwieraj, bo wywalę te drzwi!
- Nie ma opcji! - powiedziałam, odsłaniając firankę, aby zobaczyć reakcje Olka przez okno, które znajdywało się obok drzwi. 
- Albo szybę, co wolisz!
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ zauważyłam, że przez drogę przejeżdżały trzy nieznajome dziewczyny, które kiedy zauważyły nagiego Olka, wybuchnęły głośnym śmiechem, którego nie mogły opanować. Zażenowany Olek, który widziałam, że palił się dosłownie ze wstydu i nie wiedział co ma zrobić.
Ani trochę, nie żałowałam tej zemsty. Wiedziałam, że za to wszystko należało mu się! Nie miałam pojęcia, czy to koniec tej naszej ''wojny'', jednak w tym momencie nie obchodziło mnie to. Ważne, że mój plan się udał i popamięta go na długo.




 __________________________________________________

Beznadziejny ten rozdział ;/
Jednak musiałam go wstawić...




wtorek, 15 października 2013

Rozdział 11


     Wpatrując się bezustannie w sufit, myślałam intensywnie nad wczorajszym wydarzeniem i nie mogłam zrozumieć tylko jednego. Słyszałam wczorajszą kłótnię, mamy z Olkiem, lecz co mnie zdziwiło, Olek potem nie przyszedł się powydzierać na mnie. Znając jego zachowanie, byłam pewna niemalże na 100%, że przyjdzie, powydziera się, albo zemści w jakiś sposób. Powinnam się z tego cieszyć, jednak nie potrafiłam. Za każdym razem, kiedy słyszałam kroki, obok mojego pokoju, przechodziły mnie ciarki. Bałam się, że za chwilę, Olek tu wpadnie i zrobi mi coś takiego, że popamiętam go na długo. Przecież to do niego podobne! To by było dziwne i wręcz niemożliwe, gdyby nagle zrozumiał swój błąd, że to jego wina, że śmiał się ze swoimi kumplami ze mnie i miałam prawo go wsypać. Takby się nie zachował Olek. Nigdy. Jednak nie żałowałam, ani trochę, że się zemściłam w ten sposób. Sam tego chciał.
     Chcąc, nie chcąc podniosłam się z łóżka, które stało mi się bardziej bliższe niż zwykle. W końcu spędziłam w nim prawie całe popołudnie i całą noc, ukrywając się przed braciszkiem. Wiem, powinnam być bardziej odważna, pewna siebie, stanowcza itd. Nienawidziłam siebie za to! Jednak dzisiaj, wszystko było mi już zupełnie obojętne. Wyciągnęłam z garderoby, pierwsze lepsze ubrania i poszłam do łazienki. Dzisiaj wyjątkowo byłam w niej tylko przez 10 min. Bo po pierwsze: nie czułam się najlepiej, a po drugie: musiałam wyjść do szkoły wcześniej, aby przypadkiem nie natknąć się na 'wspaniałego' braciszka. 
     Stojąc przy stole kuchennym, zastanawiałam się przez chwilkę, co zrobić sobie na śniadanie. Po niedługim zastanowieniu wyciągnęłam miseczkę i wsypałam do nich ulubionych płatków, po czym dolałam do nich ciepłego mleka, które niedawno zapewne odgrzewała mama, kiedy śpieszyła się do pracy. Siadając przy stole, nagle poczułam w kieszeni wibrację komórki. Wyciągnęłam ją i widząc nową wiadomość od Adriana,uśmiech zagościł na mojej twarzy dzisiaj po raz pierwszy.
On: Hej, co tam? Czekałem, aż napiszesz ale chyba się nie doczekam :D
Ja: Hej, sorki.. miałam dużo na głowie ;P A co u cb? xD
Z szerokim uśmiechem na twarzy, zaczęłam jeść śniadanie. To prawda, przez te wszystkie ostatnie wydarzenia totalnie zapomniałam o Adrianie. Nie miałam pojęcia, że on czeka na moją wiadomość, to miłe. I kolejny raz się uśmiechnęłam do swoich myśli. 
     Kierując się w stronę wyjścia do drzwi, zabrałam swoją torbę i bluzę. Zamykając starannie drzwi, pognałam ulicą w stronę szkoły, totalnie zapominając o Bożym świecie, kiedy w słuchawkach rozbrzmiewała moja ulubiona muzyka. Nagle za sobą, usłyszałam jakie wołania i krzyki. Przez moment, byłam pewna, że to Olek, albo ktoś z jego kumpli, lecz kiedy się odwróciłam, odetchnęłam z ulgą, to była tylko Oliwia z Michałem. 
- Hej Ami, co ci? Wyglądasz na przerażoną! - powiedziała Oliwia, która spojrzała ze zdziwieniem na Michała, a potem znowu na mnie.
- Nie, nic... myślałam, że to Olek.
- A co się stało, pokłóciliście się znowu? - zapytała 
- Jak coś to mu chętnie dołożę.. mm? - dodał Michał.
- Dziękuje wam, ale lepiej będzie jak będę miała wyjebane na niego - powiedziałam, chodź wiedziałam w głębi, że to nie będzie takie proste.
- Będzie dobrze głowa do góry! Ejj, a w ogóle jak tam z Adrianem? - zapytała Oliwia, patrząc na mnie wymownie.
- Właśnie. Czemu ja zawsze wszystkiego muszę się dowiadywać ostatni? - zapytał Michał z uśmiechem i dodał - Ami, jestem w szoku! Nie przypuszczałem, że wy...
- Przecież my jeszcze nie jesteśmy razem, ludzie! Czemu to was tak dziwi? 
- Nie no, spoko... po prostu, emm... to dziwne, bo kiedy gadaliśmy o nim ty nic nie mówiłaś, aż się sam dziwię czemu my tego nie zauważyliśmy wcześniej - powiedział.
- Sama siebie nie rozumiem - zaśmiałam się - Ale od teraz będę wam mówiła wszystko!
- No i tak powinno być - oznajmiła Oliwia.
- Ami, nie chciałem, żeby to zabrzmiało głupio czy jakoś tak, sama wiesz. No ale serio jestem zszokowany, ale naprawdę... życzę powodzenia - dodał Michał i uśmiechnął się po tych słowach. 
- Nie, dziękuję - powiedziałam i również odwdzięczyłam się uśmiechem.
Podczas tej niedługiej rozmowy z przyjaciółmi, nie patrzyłam na drogę, ani na to gdzie się znajdujemy, dopiero kiedy znaleźliśmy się przy wejściu do szkoły, zorientowałam się jak szybko do niej doszliśmy. Zaraz po tym jak weszliśmy do starego, nudnego budynku zwanego szkołą, Michał rozszedł się w inną stronę, a tylko my z Oliwią, zostałyśmy, siadając na naszym ulubionym parapecie, gdzie najczęściej przesiadywałyśmy na przerwach. 
Patrząc na tłum ludzi, mniej więcej moim wieku, przemieszczających się przez korytarz, nagle w tym tłumie zobaczyłam Laurę, która również mnie zobaczyła i uśmiechnęła się promiennie i kiwnęła głową w moją stronę. Zrobiłam to samo. Przez tą krótką chwilę, miałam wrażenie, że chciała coś powiedzieć. A może mi się zdawało?? Owszem, Laura zawsze była zagadkową dziewczyną, skrywającą wiele tajemnic, ale czego ona mogłaby ode mnie chcieć? O tamtym wydarzeniu w domu, już w sumie zdążyłam zapomnieć. Z resztą, to wszystko może mi się tylko zdawać.
W tym momencie, miałam ochotę się wygadać na jej temat Oliwii, jednak powstrzymała mnie wibracja telefonu, w kieszeni. To Adrian.
On: A może masz ochotę się spotkać np. w poniedziałek? Chciałbym w końcu zobaczyć jak wyglądasz :)
Po tej wiadomości, zaczęłam piszczeć na cały głos sprawiając, że w jednej sekundzie wszystkie spojrzenia były skierowane w moją stronę. Ale w tym momencie najmniej mnie to obchodziło. Oliwia zaczęła pytać o co chodzi, a ja pokazałam jej tylko treść wiadomości, po czym obie wstałyśmy i zaczęłyśmy skakać jak głupie z radości. To zapewne wyglądało bardzo dziecinnie, ale nam to nie przeszkadzało. Kiedy Oliwia mnie przytuliła, wtedy dostrzegłam, że ci najprzystojniejsi chłopcy ze szkoły, patrzą na mnie i się dziwnie uśmiechają. No proszę, to też zwróciłam na sobie uwagę! Ale chuj z tym, ważne, że w końcu jestem umówiona na randkę z Adrianem. Bez zastanowienia odpisałam mu, że się zgadzam.
                                                       *

     Po lekcjach, kiedy wracałam z uśmiechem do domu, nadal nie mogłam uwierzyć w własne szczęście. To było wręcz takie nieprawdopodobne. Nie przypominające w ogóle mojego dotychczasowego życia. Ale to wszystko działo się naprawdę i tylko naprawdę! Za każdym razem kiedy pomyślałam o Adrianie, czułam motylki w brzuchu. Kiedy ja coś takiego ostatnio poczułam? Chyba w pierwszej klasie gimnazjum, przeżywając pierwszą miłość.. ale to już było, minęło i tamten rozdział mam już dawno zamknięty za sobą! Przeszłość dla mnie nie istniała, teraz liczyła się dla mnie tylko moja przyszłość... moja przyszłość z Adrianem... 
     Wchodząc do domu, rzuciłam torbę w kąt i totalnie zamyślona, bujając w obłokach z uśmiechem na twarzy, udałam się do góry, do swojego pokoju. Kiedy otworzyłam drzwi doznałam szoku...




__________________________________________________


Miałam wenę, więc napisałam kolejny rozdział.
Ostatnio dużo myślałam nad dalszym losem głównych bohaterów
i mam dużo naprawdę fajnych pomysłów, które
być może wykorzystam.
A wy co myślicie? Który wątek wam się najbardziej podoba?
Co myślicie o tym rozdziale?
Proszę więcej o szczegółów dotyczących tego opowiadania. :)




środa, 9 października 2013

Rozdział 10

Tego samego dnia.

     Uśmiechnięta od ucha do ucha, cieszyłam się z takiego obrotu sprawy. W końcu po to ma się przyjaciół, aby mówić im o wszystkim. Wcześniej być może, nie chciałam jej powiedzieć bo... jej nie ufałam do końca? Jak można nie ufać swojej najbliższej, najlepszej przyjaciółce! Postanowiłam, że od teraz już zawsze i wszystko będę jej mówiła. Wszystko.
     Przechodząc przez skrzyżowanie, skręciłam do pobliskiego parku, którym często wracałam ze szkoły, aby szybciej dojść do domu. Z uśmiechem na twarzy, obserwowałam jak różnokolorowe liście opadają z drzew. To głównie też dlatego lubiłam chodzić przez park, aby móc nacieszyć się tym widokiem. Nagle usłyszałam jakieś śmiechy, gdzieś z bliska. Dochodziły one jakieś paręnaście metrów stąd, co było dziwne ponieważ nie było tutaj żywej duszy. Idąc wolnym krokiem przed siebie, usłyszałam jak serce mi szybciej bije ze strachu. Kiedy już zbliżałam się do tych odgłosów, śmiechów, teraz już byłam pewna na 100 procent, że to był męski śmiech, nagle zobaczyłam za drzewem osoby, których najmniej bym się spodziewała. Uśmiech, który jeszcze przed chwilą gościł na mojej twarzy, szybko znikł, a zostało jedynie przerażenie, zdziwienie i niedowierzanie.
- Mogłam się ciebie tutaj spodziewać, braciszku!
- A-A-Ami? - zapytał Olek, a potem spojrzał na swoich dwóch kolegów, którzy byli równie zdziwieni i lekko przerażeni, jak i on. Dopiero kiedy Olek spojrzał na swojego papierosa, którego trzymał w ręce, do połowy wypalonego, zorientowałam się o co chodzi.
- Oo! Ty palisz? Ciekawe co na to mama !
Oboje dobrze wiedzieliśmy, że mama nie toleruje jakichkolwiek używek. Tata, pił, ćpał i ten wypadek stał się głównie z jego powodu. Mama nawet nie wiedziała, że on coś brał. Dopiero sekcja zwłok wykazała, że tata miał w kieszeni kilka woreczków trawki. Początkowo mama nie umiała sobie wybaczyć i obwiniała siebie za to. Jednak z czasem zrozumiała, że to tylko i wyłącznie taty wina. To on ukrywał przed nią ten fakt, że brał. Dlatego mama od dziecka, wmawiała nam, żebyśmy nie pili, nie ćpali ani palili. Mówiła, że to same zło i nie chce, żebyśmy skończyli podobnie. Obiecaliśmy, że nigdy nie weźmiemy cokolwiek do ust z tych rzeczy.
Jednak teraz Olek złamał tą obietnicę, dlatego miałam nad nim przewagę. 
- Masz nic mamie nie mówić, bo wtedy dostane szlaban jak nic na rok!
- No i co mnie to obchodzi? - zapytałam z drwiną.
W jednej sekundzie, Olek przybrał inny wyraz twarzy. Zrobił się bardzo czerwony, zacisnął jedną rękę w pięść, drugą oczywiście nie mógł, bo trzymał tego papierosa, przybliżył się do mnie o 2 kroki bliżej i zagroził:
- Jak powiesz to ci nogi z dupy powyrywam!
Jego równie obrzydliwi kolesie, jak i on, zaczęli się głupkowato śmiać. Czułam abominacje względem ich, kiedy patrzyli się na mnie i brat kiedy tak stał nade mną z miną jakby chciał mnie zamordować.
- Ja cię ostrzegam! Jeśli powiesz... to będziesz miała mocno przerąbane! 
Kiedy Olek tak stał nade mną i mówił te wszystkie słowa, poczułam jak robię się blada. Owszem, bałam się go, co prawda jeszcze krzywdy mi nie wyrządził, ale i tak bałabym się jego zemsty. Postanowiłam na razie uśpić jego czujność.
- Dobrze, nie powiem - powiedziałam, po czym chwilkę się zastanowiłam i dodałam z chytrym uśmieszkiem - A co za to będę miała?
Olek wybuchnął razem z tymi swoimi kolegami, głośnym śmiechem.
- Chyba śnisz! 
- Ej, laska ile będziesz jeszcze tu stała? - odezwał się jeden z tych jego kumpli.
- Bo co?
- Bo to, że zaraz wpadają tu ziomki, a my nie chcemy, żeby oni zobaczyli takiego paszteta.. 
Po tych słowach zrobiło mi się jakoś nieprzyjemnie. Chciałam im się jakoś odszczekać, ale słowo wypowiedziane, przez tych obrzydliwych kolesi ''pasztet'', dzwoniło mi w uszach i nie potrafiłam nic powiedzieć.
- Wypad stąd! - krzyknął jeden z nich, po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Tym razem nie wytrzymałam, zaczęłam biec przed siebie, byle jak najdalej od nich. Nie mam pojęcia co mi się stało, że nagle mi zabrakło języka w gębie. Nie potrafiłam się postawić takim gnojkom...
                                                                           *

     W drodze do domu, głęboko zastanawiałam się nad tym jak postąpić. Jednak nienawiść do brata i jego kumpli wygrała. Zaraz po tym jak przyszłam do domu, powiedziałam o wszystkim mamie. Była zdenerwowana, ale podziękowała, że jej powiedziałam. Tak, to była moja zemsta. Za to, że jego kumple nazwali mnie ''pasztetem'' i naśmiewali się ze mnie. To była po części jego wina. To wszystko przez Olka i teraz gorzko tego pożałuje.
     Zaraz po tym jak powiedziałam o wszystkim mamie, pobiegłam na góry, do siebie do pokoju i położyłam się na łóżku, zakrywając twarz kołdrą. Cholernie bałam się co dalej będzie...






______________________________________________________

Krótki, ale jest :D
Przepraszam za błędy i za to, że troszkę długo nie pisałam,
ale wiadomo: szkoła ;/ 
Ale postaram się częściej dodawać, tym
bardziej, że teraz dużo będzie dużo działo!
Liczę też, na jakieś komentarze od czasu do czasu,
żebym widziała, że ktoś to czyta.:)
Pozdrawiam.