wtorek, 30 września 2014

Rozdział 32

Z perspektywy Laury.

     Przeszukując nerwowo całą zawartość torebki, nagle poczułam czyjś dotyk na moim ramieniu. Zdezorientowana, odwróciłam głowę i zobaczyłam tuż za sobą Roberta, który ewidentnie po raz kolejny chciał do mnie zagadać. Odwracając szybko głowę, miałam zamiar zająć się dalszymi poszukiwaniami, jednak Robert nie pozwolił mi na to. Bez zastanowienia szarpnął mnie mocno za nadgarstek i sprawił, że odwróciłam się do niego przodem i stałam zaledwie kilka centymetrów od jego głowy.
- Muszę z tobą porozmawiać - powiedział wpatrując się prosto w moje oczy. Przez moment poczułam strach. Bałam się tego co miał mi do powiedzenia! Tym bardziej, że wydawał się taki zestresowany i trochę skrępowany. To mnie bardzo zdziwiło, ponieważ zawsze wydawał się takim wyluzowanym, śmiałym i bezpośrednim chłopakiem.
Wiedziałam, że od jakiegoś czasu był we mnie zakochany. W każdy weekend, kiedy wybierałam się ze znajomymi na miasto, do klubu czy gdziekolwiek indziej, Robert szedł z nami. Można powiedzieć, że dołączył do naszej paczki. Nigdy nie byłam z tego powodu jakoś szczególnie zachwycona, tym bardziej, że nigdy nie byłam nim zainteresowana. Owszem, był najfajniejszym kolesiem z klasy, jednak wiedziałam, że nigdy nie będę w stanie nic do niego poczuć.
- Nie mam czasu! Nie widzisz, że jestem zajęta? - zapytałam, unosząc lekko brwi. I nie czekając na odpowiedź, odwróciłam się w stronę Karoliny, mając zamiar poprosić ją, aby pomogła mi odnaleźć moją komórkę. Jednak powstrzymałam się, kiedy zauważyłam, że przyjaciółka trzymała coś w ręku i dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to była moja zguba.
- Mój telefon! A ja go wszędzie szukałam jak pojebana! No oddaj mi go do cholery! - nakrzyczałam, obrzucając Karolinę złowrogim spojrzeniem i odbierając od niej moją komórkę. 
- Spokojnie, chciałam tylko numer do tego kolesia, wiesz... - odparła spoglądając na mnie, a potem na Roberta, który nadal stał obok mnie i odeszła.
- To dasz mi szansę? - zapytał przybliżając się do mnie Robert. 
- Na co? - zapytałam zaskoczona.
- Na rozmowę - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Okej, ale tylko chwilkę. - oznajmiłam i oddaliliśmy się kilka kroków dalej. Nadal nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam, że się zgodziłam, ale postanowiłam go wysłuchać co miał mi do powiedzenia. Może to coś naprawdę ważnego?
Widząc, że Robert miał zamiar usiąść na pobliskiej ławce ja się odezwałam:
- Nie! Ja postoję jeśli ci to nie przeszkadza - powiedziałam i oparłam się plecami o ścianę. Nie minęła sekunda, a Robert znalazł się blisko mnie. Znowu stał na przeciw mnie, jak kilka minut temu i przyglądał mi się w ten znaczący sposób.
- Ja już dłużej nie mogę...  kiedy cię widzę to ja po prostu... - mówił spoglądając głęboko w moje oczy. Widziałam tą iskierkę w jego oczach. Wiedziałam co chciał mi powiedzieć!
- Dobra, nie chcę tego słuchać! - przerwałam mu i zasłoniłam rękoma uszy tak, aby nic nie usłyszeć, jednak na darmo, ponieważ po chwili Robert zdjął mi je i kontynuował:
- Nie przerywaj mi, proszę! Muszę ci to powiedzieć w końcu! Jesteś dla mnie ważna, Laura! Ja oszalałem na twoim punkcie.
- Proszę cię, ja naprawdę nie mogę... - szepnęłam i odruchowo odwróciłam głowę w stronę korytarza i wtedy nagle zauważyłam, że na jednym z parapetów siedziała Amelia. Wzrok miała utkwiony w jakimś punkcie za oknem. Wyglądała na totalnie przemęczoną i czymś bardzo zmartwioną. Już od dłuższego czasu ją taką widywałam, jednak teraz kiedy na nią spojrzałam, coś we mnie pękło. Wiedziałam, że coś musiało się poważnego stać! Wcześniej taka nie była. Była wesoła, uśmiechnięta, dobrze się uczyła, przyjaźniła się z Oliwią i Michałem, była szczęśliwa. Wydawało się, że to nie ta sama osoba co kiedyś. Najbardziej bolało mnie to, że tyle ludzi ją mijało na korytarzu, ale nikt nie zwrócił na nią kompletnej uwagi. Tak jakby była niewidzialna. Nic nie pragnęłam bardziej w tej chwili niż znaleźć się obok niej. Jednak w ostatnim momencie przypomniałam sobie o Robercie.
- Jesteś naprawdę spoko chłopakiem i bardzo cię lubię, ale... bardzo mi przykro, ja nie czuję tego samego co ty, Robert! Przepraszam. - powiedziałam i odbiegłam od niego. Widziałam, że słyszał to każdy kto stał obok nas, ale się tym kompletnie nie przejęłam. Dla mnie liczyła się tylko Amelia i to jak mogłam jej pomóc. Nie liczył się dla mnie żaden Robert! Mogłam się domyśleć jak musiał się teraz czuć, ale musiałam powiedzieć mu prawdę! Nie mogłam go okłamywać, bo jaki to byłby sens? Postawiłam po prostu na szczerość. Miałam tylko nadzieję, że chłopak się szybko z tego otrząśnie. 
Kiedy znalazłam się obok parapetu, na którym siedziała Amelia, poczułam ogromne wyrzuty sumienia. Powinnam wiedzieć, że tamtego dnia kiedy podałam jej swój numer telefonu, się nie odezwie. Już wtedy była czymś bardzo zmartwiona i wtedy tak strasznie płakała w tej łazience. Potem nie pojawiała się przez kilka dni w szkole. Już wtedy powinnam się tym zainteresować! A ja ciągle myślałam tylko o zabawie i imprezowaniu, kiedy tak naprawdę ona potrzebowała mojej pomocy! Było mi z tym okropnie głupio!
- Cześć! - rzuciłam na powitanie.
- Hej! - odpowiedziała, nadal nie odwracając wzroku od punktu za oknem, w który się wpatrywała od dłuższego czasu.
- Ej, Laura! Masz ognia? - zapytała Patrycja, która niespodziewanie pojawiła się obok mnie. Wyciągając niechętnie z kieszeni spodni zapalniczkę, podałam jej i spojrzałam odruchowo na Amelię. I ku mojemu zaskoczeniu, odwróciła wzrok od okna i wpatrywała się w Patrycję. Nie potrafiłam jednak dokładnie określić jakie to było spojrzenie. Widziałam w nim tyle złości i agresji, jak jeszcze nigdy dotąd. Patrycja natomiast zdawała się tego nie zauważyć, jak gdyby nigdy nic wyciągnęła z torebki paczkę papierosów i pokierowała się z nią prosto do łazienki. Po chwili Amelia znowu odwróciła wzrok i wpatrywała się w poprzedni punkt. Coś mi się tutaj nie zgadzało! Musiałam się dowiedzieć co się stało. Widziałam jak Amelia cierpiała.
- Powiesz mi co się dzieje?
- Nie potrzebuje litości! - odpowiedziała.
- Amelia! Co ty w ogóle gadasz! Ja się o ciebie martwię, bo widzę, że coś jest nie tak. Przecież wiesz, że możesz mi zaufać, prawda?
Amelia spojrzała na mnie niepewnie. Po chwili spuściła na moment wzrok i przegryzła wargi, po czym odwróciła się przodem w moją stronę i zapytała:
- Nie powiesz nikomu, prawda?
- Oczywiście, że nie! Możesz na mnie polegać - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej zachęcająco. Amelia odwróciła wzrok i zaczęła się wpatrywać tępo gdzieś w głąb korytarza. Nie patrzyła na nikogo, tylko bezcelowo błądziła wzrokiem gdzie tylko się dało. Widziałam jak była się z własnymi myślami. Tak jakby sama nie była do końca pewna czy ma mi o tym wszystkim powiedzieć. 
- Wiesz... ja po prostu zakochałam się... w nie tym facecie co trzeba - powiedziała i spojrzała na mnie bezradnym wzrokiem - Wydawało mi się, że naprawdę do siebie pasujemy i nadajemy się na tych samych falach. No, rzeczywiście tak było! Tyle, że on przez cały ten czas myślał, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, rozumiesz? - powiedziała lekko unosząc głos, jednak w ostatniej chwili się zorientowała, że nie byłyśmy same na korytarzu i dodała już cichszym tonem nie patrząc w moją stronę: - Najgorsze jest to, że ja przez te wszystkie, ostatnie tygodnie myślałam tylko i wyłącznie o nim! Nawet byłam z nim na tej randce... ale oczywiście dla niego to nic nie znaczyło! Dla niego to było przyjacielskie spotkanie... - dokończyła, z ledwością powstrzymując się od płaczu. Kiedy spojrzała na mnie tym wzrokiem pełnym łez, bólu i rozczarowania, nie pragnęłam nic bardziej niż ją przytulić. 
- Nie, to nie jest najlepszy pomysł! Nie tutaj! - stwierdziła stanowczo Amelia, rozglądając się na różne strony, czy aby nikt nie przyglądał się nam. 
- Wiem, że to musi być dla ciebie bardzo przykre i bolesne. Z pewnością to nie jest za fajne uczucie, wiem coś o tym! - powiedziałam, głaskając ją po ramieniu na pocieszenie, po chwili spuściłam wzrok i dodałam - Ech, sama dzisiaj miałam podobny... hmm, problem. Bo kolega wyznał mi miłość, a ja po prostu dałam mu kosza. Oczywiście powiedziałam mu, że nic do niego nie czuję, ale i tak głupia sprawa bo on teraz będzie cierpiał. Dopiero twoje słowa teraz mi to uświadomiły.
- No, z pewnością nie jest to najlepsze uczucie, uwierz! Mogłaś chociaż dać mu szansę, może z czasem coś byś do niego poczuła. 
- Wątpię, wolałam być wobec niego szczera. Nie mogę tak po prostu powiedzieć mu, że możemy spróbować być razem, skoro i tak wiem w głębi, że nic z tego nie będzie. Po za tym znasz moje życie, ja nie umiem tak jak ty...
- Aaa, no tak zapomniałam. Przecież ty i ta twoja paczka potraficie tylko ranić innych ludzi! Nie dacie szansy komuś komu naprawdę zależy, bo wolicie mieć tysiąc innych chłopaków i zabawiać się z wszystkimi naraz. Nie mylę się prawda? 
- To nie jest do końca tak! Ale zobacz, Amelia! Jesteś wściekła i dałabyś szansę każdemu bo wiesz jakie to uczucie, kiedy ktoś kogo kochasz tak po prostu cię... rzuca, zrywa znajomość. Ale to jego wina, to on był dupkiem i musisz to zrozumieć! Rozumiem, że możesz czuć się zagubiona w tym wszystkim, ale spróbuj...    
- A co ty możesz o tym wiedzieć? Sama mówisz, że spławiłaś dzisiaj jednego, więc co ty rozumiesz!? Może i masz trochę racji, że czuję się zagubiona w tym wszystkim... ale ty chyba naprawdę nie zdajesz sobie sprawy jak może czuć osoba odrzucona! - krzyczała na mnie i szybko wytarła łzę, która spłynęła jej po twarzy, tak aby nikt nie zauważył.
- Spokojnie, Amelia! - próbowałam uspokoić dziewczynę, widząc kątem oka, że wiele par oczu patrzyło się w naszą stronę - Rozumiem co ty czujesz, bo kiedyś, dawno temu przechodziłam przez coś podobnego. Każdy przechodził! Ja wiem, że masz depresję i jest ci naprawdę z tym ciężko... może miałabyś ochotę gdzieś wyskoczyć? Myślę, że to by ci pomogło - zaproponowałam, uśmiechając się lekko.
- Nie mam teraz na to ochoty - odparła i popatrzała na mnie pustym wzrokiem, po czym dodała - Przepraszam, ale chcę zostać sama.
Zanim się zorientowałam Amelii już nie było. Zostałam sama z mnóstwem kotłujących się myśli po głowie. Byłam prawie pewna, że Amelia nie powiedziała mi wszystkiego. Na pewno nie. Nie wiedziałam jednak, czy Oliwia miała coś wspólnego z tą sprawą, ale wiedziałam jedno: że to również przez nią Amelia była taka rozbita.  





___________________________________________________
 Siemaa :D
Rozdział nowy jest jak widać.
Nie wyszedł on tak jak chciałam, żeby wyglądał
ale chyba aż tak źle nie jest? :p
No i pojawił Robert - nowy bohater :D
To była taka spontaniczna decyzja,
po prostu żeby było ciekawiej.
ale jak to wyszło to tylko wy możecie ocenić..
A co do komentarzy to jestem w szoku!!!
Nigdy u siebie na blogu nie widziałam ich aż tyle :D
Jestem naprawdę z tego powodu szczęśliwa!
Jesteście naprawdę wspaniałymi czytelnikami, dziękuje :*
A wasze blogi postaram się teraz jakoś po nadrabiać
bo mam trochę zaległości hah.
I to chyba tyle. Jeszcze raz dziękuuje :**
I do następnego ;)
Pozdrawiam:*