piątek, 2 maja 2014

Rozdział 24


- Amelia, ty płaczesz? - zapytała mama, która nagle pojawiła się łazience i stanęła obok kabiny prysznicowej. Zdezorientowana odwróciłam wzrok od lustra i spojrzałam jej prosto w oczy. Wyglądała na zmartwioną i jednocześnie na zmęczoną. Widać było, że te służbowe wyjazdy nie wyszły jej na dobre.
- Nie widać?! - odburknęłam nieco zachrypniętym głosem.
- Chciałam wziąć prysznic, bo śpieszę się do pracy, ale... - powiedziała, po czym wskazała palcem na kabinę i miała zamiar coś jeszcze dodać, ale jej szybko przerwałam.
- Nie ma sprawy, ja już wychodzę... nie przeszkadzaj sobie, cześć - powiedziałam i pokierowałam się w stronę drzwi ze spuszczoną głową. 
- Ami, poczekaj! - słysząc głos swojej rodzicielki, odwróciłam głowę w jej stronę i spojrzałam na nią z nadzieją w oczach - Porozmawiamy?
- Dobrze - odpowiedziałam i patrzyłam jak na twarzy mamy pojawia się szeroki uśmiech. Ona się zawsze tak pięknie uśmiechała. Miała taką jakby magiczną moc w swoim uśmiechu, z którego można było wyczytać, że wszystko będzie dobrze. Zawsze czułam się wtedy taka bezpieczna i pełna niesamowitej energii. Ten uśmiech działał na mnie jak balsam, ale do czasu. A teraz kiedy mama tak promiennie się do mnie uśmiechała, nie czułam już nic. Nie czułam już tego przypływu energii, nie czułam tej świadomości, że jestem bezpieczna, i że wszystko będzie dobrze. Wszystko się zmieniło od chwili kiedy Olek mnie pobił. Od tamtej chwili wszystko stało się dla mnie trudniejsze i czułam taki ciężar w sercu, nosiłam to w sobie każdego dnia. To było potworne. 
- To ja się tylko umyję i zaraz do ciebie przyjdę - powiedziała rodzicielka zamykając za sobą drzwi, na co ja tylko przytaknęłam głową i pokierowałam się do salonu. Z fotela zabrałam swój ulubiony, szary koc, który zawsze mnie ogrzewał w chłodne dni. I pokierowałam się z nim do przedpokoju, na kanapę i przykryłam się nim. Czułam się jeszcze gorzej, niż zwykle. Zarówno psychicznie jak i fizycznie. Jednak sama przed sobą musiałam przyznać, że najbardziej brakowało mi właśnie rozmowy z kimś. Nie chciałam już dłużej tego wszystkiego dusić w sobie, z resztą na dłuższą metę chyba tak się nie dało. Wiedziałam, że mamie mogłam zaufać. Teraz już tylko mamie. Oczywiście, nie miałam zamiaru mówić jej o Olku i o tym co mi zrobił. Nie potrzebnie tylko zamartwiałaby się tym, a zupełnie jej to nie było potrzebne. I w tym momencie nagle przed moimi oczami ukazał się ten piękny uśmiech mamy. Ja też kiedyś się tak uśmiechałam, wiele osób mówiło mi, że mam podobny uśmiech do mamy. Ja natomiast nigdy nie widziałam podobieństwa, kiedy uśmiechałam się do lustra. Teraz uśmiech na mojej twarzy to rzadkość. Zamiast tego zaczęłam coraz częściej płakać. Nie wiedziałam czy to czasem nie wpływało źle na cerę, ale miałam to gdzieś. Adriana i tak moja cera nie obchodziła. Nikogo to nie obchodziło. Nigdy. Z jednej strony nawet jestem wdzięczna Olkowi za tą jego zemstę. Z biegiem czasu zauważyłam jakich miałam przyjaciół. Takich, których nie życzyłabym nikomu.
Nagle moje rozmyślania przerwało przekręcenia zamka i otwarcie drzwi od łazienki, których wyłoniła się mama. Miała na sobie tylko różowy ręcznik, którym się owinęła. Musiałam przyznać, że wyglądała bardzo seksownie. I do tego jeszcze te wilgotne włosy, które opadały jej na ramiona. Trudno było się dziwić, że mama miała takie powodzenie i oglądają się za nią wszyscy faceci, nawet ci w moim wieku. Czasem czułam się jak takie brzydkie kaczątko, idąc gdzieś z mamą na zakupy, a wszyscy patrzą się tylko na nią. Jednak od kąt pamiętam mama zawsze sobie powtarzała, że nie potrzebny jej już żaden mężczyzna do szczęścia. To tatę najbardziej na świecie kochała i mówiła, że nikogo już nie jest w stanie tak bardzo pokochać jak jego. Mama bardzo imponowała mi tym. I najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że z jednej strony mamie zazdrościłam i była tak jakby moją rywalką, a z drugiej ją podziwiałam i byłam z niej bardzo dumna. Jednak nigdy nie zamieniłabym ją na żadną inną. Bardzo ją kochałam.
- Już jestem, kochanie. Musiałam się przebrać - powiedziała siadając obok mnie - To pogadamy w końcu? Od mojego przyjazdu zamieniłyśmy chyba tylko dwa zdania. Telefonu też ode mnie nie odbierałaś, mogę wiedzieć dlaczego?
- A nie musisz czasem lecieć do pracy? - zmieniłam szybko temat.
- Jeszcze zdążę. Odpowiesz na moje pytanie? - powiedziała obdarzając mnie jednym ze swoich surowszych spojrzeń.
- Zapomniałam oddzwonić. 
- Jaasne! - rzuciła z ironią.
- Nie pójdę dzisiaj do szkoły, mamo. Chyba ją rzucam... - oznajmiłam, jednak kiedy napotkałam wzrok mamy, natychmiast pożałowałam swoich słów. 
- Co takiego? A matura? Studia? Dziecko, ty nie wiesz co ty mówisz!
- Tylko krzyczeć potrafisz! A nie zapytasz się co się stało? Nie interesuje cię to już, prawda? - zapytałam z lekko uniesionym głosem.
- Dobrze - powiedziała łagodniejszym tonem - Przepraszam. Zacznijmy od początku. Dlaczego chcesz rzucić szkołę? Co się takiego wydarzyło?
Przez kolejne kilka sekund, kiedy nastała cisza pomiędzy nami, a mama oczekiwała mojej odpowiedzi, nagle moje oczy się zaszkliły i niepohamowanie wybuchnęłam głośnym płaczem. Nie kontrolowałam tego. Nie potrafiłam już w ogóle kontrolować swoich emocji! Mama przytuliła mnie, a ja w końcu poczułam w sercu taką ogromną ulgę, że mam jakieś wsparcie, że mam się komu wypłakać. Po kilku minutach, kiedy emocje opadły, wytarłam oczy starannie chusteczką i w końcu zdobyłam się na powiedzenie tego, o czym od kilku dni myślałam dwadzieścia cztery godziny na dobę. 
- Mamo, poznałam niesamowitego chłopaka... wydawało mi się, że jest między nami to coś, wierzyłam w to... ale przed wczoraj widziałam go z inną dziewczyną, z jedną z przyjaciółek Laury. Obściskiwali się i całowali. Jak ich zobaczyłam... serce mi pękło. 
- I przez niego chcesz zawalić szkołę? Amelia, świat nie kończy się na chłopakach! Spójrz na mnie...
- Ale on był wyjątkowy! Bardzo zależało mi na nim, mamo... i zależy nadal. 
- Ami, jesteś jeszcze taka młoda! Masz jeszcze dużo czasu na znalezienie chłopaka. Z resztą jeszcze nie jednego będziesz miała, zobaczysz. A tego... olej, widocznie nie był ciebie wart.
- Teraz czuję tylko obojętność. Nadal mnie to wszystko bardzo boli, ale ja już nie mam sił, żeby o to walczyć... 
- Dobrze, dzisiaj sobie odpoczniesz, spotkasz się z Oliwią, może wyciągnie cię gdzieś do kina... zobaczysz, przejdzie ci.
- Mamo, ja już się z nią nie przyjaźnię - powiedziałam spuszczając głowę w dół - Zerwałam całkowicie z nią kontakt.
- Ale jak to? Nie rozumiem już...
- Oliwia zrobiła coś czego była nie powinna robić i tym właśnie pokazała jaka z niej była przyjaciółka. W głębi serca jeszcze myślałam, że będzie mnie przepraszać, tłumaczyć się... cokolwiek, a ona już nawet do mnie nie podejdzie... mamo ja już naprawdę mam dość tego wszystkiego! Olek, Oliwia i jeszcze do tego wszystkiego dochodzi Adrian. Ja już nie mam nikogo, mamo! Proszę cię, zostanę przez kilka dni w domu, dobrze? Muszę to wszystko sobie poukładać, nie wiem co dalej...
- Oczywiście, córeczko! Wiem, że teraz jest ci ciężko, ale zobaczysz, że jeszcze wszystko będzie dobrze, naprawdę - powiedziała i przytuliła mnie znowu do siebie. Jak dobrze, że miałam mamę! Mogłam czuć jej obecność, bliskość, zapach żelu pod prysznic...
- Mamo, przecież ty miałaś iść do pracy.
- Ojej, całkiem wypadło mi z głowy. To ja lecę, córciu!
Zanim się zorientowałam mamy już nie było. Ale dobrze zrobiła mi ta rozmowa, co prawda nie była ona długa, ale poczułam się o wiele lepiej. Cieszyłam się, że mogłam odpocząć trochę w domu, z resztą wiedziałam, że nie byłam w stanie zmierzać się codziennie z tym samym, widując w szkole codziennie te same twarze, szczególnie Oliwii i Michała romansujących na szkolnych korytarzach. Musiałam zrobić sobie przerwę od szarej codzienności.
Idąc sobie po schodach, do swojego pokoju, zastanawiałam się nad tym czy mama kiedykolwiek się jeszcze zakocha i czy będzie jeszcze z kimś szczęśliwa. Cóż, sądząc po tym co ciągle powtarza, to nie sądzę. I chyba nawet bym nie chciała, żeby kogoś znalazła. To nie byłoby to samo, a teraz jest przecież wspaniale. Czego potrzeba więcej do szczęścia? Taa, mi do szczęścia potrzeba naprawdę dużo. W pierwszej kolejności z mojego życia musiałby zniknąć Olek, to już by było duże coś. Przecież gdyby nie on, może by wszystko było tak samo jak wcześniej? Czyli lepiej. A teraz?! Wszystko się spierdoliło!

  
       
''Może kiedyś przyjdzie taki dzień,
Że przestanę wspominać utracone dni.
Może kiedyś przyjdzie taki dzień,
Że będę mogła spojrzeć ci w oczy.
Może kiedyś przyjdzie taki dzień,
Że przestanę o tobie śnić.
Może kiedyś przyjdzie taki dzień,
Że miłość odejdzie.
Może kiedyś przyjdzie taki dzień,
Że będę się uśmiechać.
Może kiedyś przyjdzie taki dzień,
Że będę się cieszyć życiem.
Może kiedyś przyjdzie ten dzień
I w końcu będę szczęśliwa.''


7 komentarzy:

  1. Cudownie jak zawsze :3
    Dziekuje za nominacje <3
    Zapraszam na nowy blog dzieki-za-milosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :)
    Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? ;> *tylko proszę w zakładce spam xd
    I dziękuję za nominację, ale nie bawię się w Libster Awards :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Rozdział podobał mi się jak zawsze.
    Rozumiem sytuację Amelii bardzo dobrze. Sama jestem teraz w sytuacji, gdzie próbuję o kimś zapomnieć, ale jak widać mi się nie udaje. No, ale nieważne.
    Bardzo dobrze, że porozmawiała ona z mamą. Taka rozmowa na pewno jej pomogła. Bo dobrze jest się komuś wygadać, wyrzucić co nam leży na sercu.
    Wiem, że trudno jest nam wyrzucić z serca kogoś, na kim nam zależy, kogoś kogo obdarzamy jakimś uczuciem, ale plusem jest to, że nie chodzą razem do szkoły i nie musi go widzieć codziennie. Wtedy łatwiej jest pokryć wspomnienia mgłą... Ale jeżeli kogoś się naprawdę kocha, to cały czas będzie w naszym sercu, ciąglę będzie się tlił malutki płomień.
    Podziwiam mamę Amelii. Że nie brakuje jej bliskości, miłości i ciepła drugiej osoby. Że z taką łatwością odrzuca względy mężczyzn. To jest niesamowite jak mocno kochała swojego męża. I to jest właśnie prawdziwa miłość. Miłość na zawsze.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Bardzo lubię czytać Twoje opowiadanie, piszesz naprawdę dobrze.
    Życzę Ci duuużo weny.
    Buziaki, Twoja fanka - Maarit :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna część ( jak każda z resztą) . Zgadzam się z jej mamą. Skoro Adrian tak szybko uwierzył w oszczerstwa to nie jest nawet wart jej spojrzenia. Jeśli zależało by mu na niej to chociaż zapyatłby sie jej czy to prawda i dlaczego mu tego nie powiedziała . A on kompletnie nic. Jakby jej nie było.
    Życzę dużo weny. Czekam nn
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj !:D
    Na początku dziękuję za nominację do LA , bardzo Nam miło z tego powodu!
    Co do rozdziału ...mamy/mamy z Klaudią sporo do nadrobienia , ale zbliża się weekend więc będzie czas !
    Co do odsłony powyżej ... ' Mama ma niby zawsze rację' ;D
    Świetnie piszesz , więc czekam na kolejne!:D
    -------------
    Ann.
    Zapraszam na 6!
    http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. BOSKI <3 Nie mogę się doczekać nn :*

    Zapraszam także do mnie :)
    http://onlyyoucanchangeme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń