czwartek, 19 września 2013

Rozdział 8


     Zmęczona i totalnie wykończona, z trudem podniosłam głowę i próbowałam sobie przypomnieć wszystkie szczegóły z wczorajszego dnia. Przypominając sobie jak całą noc samotnie przesiedziałam w kącie z telefonem w ręku, czekając na smsa od pewnej osoby, na której cholernie mi zależało... posmutniałam. Z bezradnością spojrzałam na telefon, który leżał na stoliku. Przez moment wahałam się, czy nie zobaczyć, czy nie ma czasem żadnej nowej wiadomości. Poddałam się, wyciągnęłam rękę po telefon i odblokowałam klawiaturę. Żadnych nowych wiadomości. Oczywiście, a czego ja się spodziewałam? Westchnęłam ciężko i podniosłam się z łóżka. Pokierowałam się prosto do łazienki, a potem do mojej garderoby, w poszukiwaniu czegoś do ubrania. Niestety nie mogłam się zbytnio na tym skupić, ponieważ moje myśli ciągle zatrącał Adrian. Starałam się, robić wszystko, żeby o nim nie myśleć chodź przez chwilę. Przecież nie mogę zawalić szkoły, zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego. Musiałam jakoś funkcjonować. 
     W końcu wybrałam jasne rurki i czarną, długą bluzę z kapturem. Mój typowy ubiór na chłodne dni. Mogłabym jakoś lepiej się ubrać, ale nie miałam nawet do tego sił. Byłam wykończona. Potem pokierowałam się do łazienki i zatrzymałam obok lustra. Moje odbicie w lustrze było przerażające. Rozkopane włosy, podkrążone oczy, blada twarz. Zmęczenie było po mnie widać, dlatego postanowiłam je jakoś zakamuflować. Miałam szczęście, że mama akurat była w pracy, a Olka nie było w domu. Uniknęłam zbędnych pytań i docinek brata. A na to nie miałam najmniejszej ochoty. 
     Nie wiedząc co zrobić z włosami, ostatecznie związałam je w niechlujnego koka. Potem wyciągnęłam kosmetyki i dzięki korektorowi i podkładowi, moja twarz wyglądała tako jako. Potem zajęłam się oczami i brwiami. Kiedy już skończyłam, przyjrzałam się sobie krytycznie i stwierdziłam, że nie wyglądam tak źle. Co prawda, rzadko się malowałam, bo nie widziałam takiej potrzeby, ale dzisiaj to była wyjątkowa sytuacja. Dumna ze swojej roboty, powędrowałam w kierunku kuchni, aby napić się kilka łyków napoju energetycznego. Miałam nadzieję, że chociaż to coś pomoże, ponieważ na zrobienie sobie kawy zabrakłoby mi czasu. Spoglądając na zegarek, przeraziłam się, że już jest tak późno, dlatego pognałam w stronę przedpokoju, aby założyć buty. Kiedy już je założyłam, zabrałam torbę i wyszłam. Postanowiłam tym razem poczekać przed moim domem, aż Oliwia z Michałem tutaj dotrą. W końcu obiecałam, a ja dotrzymuję obietnicy, nie to co Adrian. 
Zanim się obejrzałam, moi przyjaciele stanęli tuż obok.
- Siemka - rzucili obydwoje na przywitanie.
- Ale ty... - przerwała Oliwia i przyjrzała mi się dokładniej, a potem dokończyła - dzisiaj wyglądasz jakoś inaczej, ładniej.
- Dzięki wielkie.. - rzuciłam oburzona.
- Nie no, Ami! Ty zawsze wyglądasz ładnie i w ogóle, ale dzisiaj... - nie dokończyła przyjaciółka, ponieważ chyba nie mogła znaleźć odpowiednich słów.
- Oliwia ma rację - odezwał się Michał - rewelacyjnie wyglądasz.
- Dziękuje wam, kochani - powiedziałam i uśmiechnęłam się do nich najpiękniej jak potrafiłam, ale wiedziałam w głębi, że wcale nie jest mi do śmiechu.
- Hmm.. a może kryje się za tym jakiś chłopak? - zapytała Oliwia z tajemniczym uśmiechem.
Poczułam, że się czerwienię. Modliłam się w głębi duszy, aby tego nie zauważyli.
- Chłopak? No coś ty.
- Czyżby? - dopytywał się Michał.
- Przecież bym wam powiedziała... - powiedziałam i przegryzłam wargi. Źle się z tym czułam, że okłamywałam moich przyjaciół, ale w końcu postanowiłam na razie nikomu o tym nie mówić. Poza tym co tu opowiadać? Pisaliśmy i koniec, to na tyle...
- Racja - odpowiedziała Oliwia.
- Aa właśnie, Oliwia! Wczoraj rozmawiałem z Adrianem... - na te imię zareagowałam błyskawicznie, dlatego zaczęłam się uważniej przysłuchiwać - słuchaj, dzwoniłem do niego i chciałem go zabrać na jakieś piwko, ale on był w takim stanie, że masakra... dawno go takiego nie widziałem.
- Ale co się stało? Dowiedziałeś się coś?
- Niby ma jakieś problemy rodzinne i coś tam się stało wczoraj, ale kompletnie nic nie chciał powiedzieć.
Ciężko mi było określić jak się czułam. Przez moment byłam kompletnie zdezorienowana. Czułam jednocześnie ulgę, że jednak coś się stało, że nie mógł napisać, a z drugiej strony czułam złość do samej siebie. Bez zastanowienia wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wybrałam numer Adriana i szybko mu napisałam:
Ja: Hej, Adrian. Co tam? Coś się stało, że nie piszesz? Troszkę się martwię :D
Nie zastanawiałam się ani sekundy dłużej, czy ta wiadomość może być czy też nie. Było mi to bez znaczenia, chciałam tylko wiedzieć co się u niego dzieje. Gdybym to wiedziała, już wczoraj do niego bym napisała. Oszczędziłabym sobie czasu, stresu i zamartwiania. Tak jak się spodziewałam, szybko dostałam wiadomość od Niego.
On: Hej, oo przepraszam wyleciało mi to kompletnie z głowy. Miałem taki sajgon w domu. Wybacz.
Ja: Spoko, ale coś się stało? 
On: Trochę tak, ale nie będę ci o tym mówił :) Co u ciebie?
Ja: Ja umiem dochować tajemnicy, masz to jak w banku. Jakbyś chciał o tym pogadać to wal śmiało. ;)
On: Mam problemy rodzinne. Na pewno chcesz, żebym ci tym zawracał głowę?
Chciałam napisać, że już mi zawrócił w głowie, ale się powstrzymałam. 
Ja: I tak już zacząłeś. Opowiadaj ;)
On: Wczoraj się dowiedziałem, że moi starzy się rozwodzą i z tego powodu wczoraj była niezła awantura.
Ja: Oo, strasznie ci współczuję! Coś trochę o tym wiem, bo sama wychowywałam się bez ojca.. doskonale cię rozumiem. 
On: A co się stało? Odszedł od twojej mamy?
Ja: Nie, miał wypadek, zaraz po tym jak się urodziłam. 
On: Przykro mi.
Ja: Ok. Ale widzisz jesteśmy w podobnej sytuacji. Nie przejmuj się tym tak :-)
On: Fakt trochę mi z tym ciężko, ale jakoś żyć trzeba.
Ja: Oczywiście, że trzeba! Wiesz to, że oni się rozwodzą to ich sprawa, a ty po prostu musisz to zaakceptować, chodź wiem, że na początku może to nie jest takie łatwe.
On: Masz rację, całkiem mądra z ciebie dziewczyna ;)
Ja: Czy ja wiem, czy taka mądra?! Ale dzięki ;]
On: Mądra, mądra. :D
Ja: Wiesz, a tak sobie pomyślałam, czy może nie narzucam ci się zbytnio? 
On: Niee. Ani troszkę :)
Ja: To dobrze :D 
On: To dzięki twojej mądrości teraz się uśmiecham :)
Ja: Oj tam, ja cię tylko wysłuchałam. ;)
On: Nie tylko ;) 
                                                       *
     
     Siedząc w swoim pokoju, na dywanie po turecku, z uśmiechem na twarzy zaczęłam odpisywać na kolejnego smsa. Cały dzień przepisaliśmy praktycznie. Ciągle starałam się go ponieść na duchu, pocieszyć, rozśmieszyć, efekt był rewelacyjny. Przez te kilka godzin poczułam, że bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Co sprawiało, że czułam się jeszcze bardziej radosna. Przez moment była pewna, że to tylko sen, a za chwilę się obudzę i to wszystko zniknie, jednak nie. Los pragnął mnie uszczęśliwić. Pragnął, abym w końcu zaczęła się uśmiechać, tak jak wtedy i abym cieszyła się życiem i chwilą i zupełnie nie przejmowała się resztą. Tak chciał. 
     Odczytując kolejnego miłego smsa od Adriana, aż zaczęłam piszczeć z radości. A za moment podniosłam się, włączyłam jakąś muzykę z radia i zaczęłam wykonywać jakieś dziwne ruchy taneczne. Energia tak mnie rozpierała, że nie mogłam usiedzieć w miejscu. Tańczyłam, tańczyłam i tańczyłam. Ciało moje było rozluźnione i mogłam z nim robić to co chcę. To była ta chwila i ten moment. Gdy nagle za plecami usłyszałam czyjś śmiech, przerażona odwróciłam się i zobaczyłam w drzwiach stojącego Olka.
- A co to ma być? A może dać ci namiary do klubu go go? - zapytał Olek, z trudem powstrzymując rozbawienie.
- Spierdalaj! - rzuciłam i zaczęłam dalej tańczyć, w jego obecności. Nie przeszkadzało mi to ani trochę, miałam w nosie to co mówi i myśli. Dla mnie liczył się tylko Adrian.




____________________________________________________________

Bardzo ucieszyły mnie te ostatnie wasze komentarze ;)
Nie wiedziałam, że jestem aż tak dobra w pisaniu.
Dziękuję za te wszystkie słowa :*


2 komentarze:

  1. Boski *.*
    Zapraszam
    http://anamarafashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ; *** zapraszam na mojego bloga : http://veronicaandveronica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń